Ludzie związani z Wilnem Tak żyli... W przed kilkoma miesiącami na prośbę litewskiego realizatora filmu Gerimantasa Statinisa, przygotowującego film o międzywojennym systemie obrony Wilna, zamieściliśmy kilka ogłoszeń mając nadzieję, że się odezwą świadkowie budowy systemu bądź osoby będące w posiadaniu jakiejkolwiek informacji, która mogłaby być pomocna przy pracy nad filmem. Byliśmy więc szczególnie mile zaskoczeni, kiedy naszą redakcję nieoczekiwanie odwiedził Jan Krok - Paszkowski z małżonką Ewą, syn generała Henryka Krok - Paszkowskiego, dowódcy obszaru warownego Wilna, właśnie w poszukiwaniu śladów po jego dziecinnych latach w naszym mieście. Skontaktowaliśmy więc natychmiast naszych gości z reżyserem, co miejmy nadzieję zaowocuje w przyszłym filmie kadrami ciekawej rozmowy autentycznego świadka tamtych historycznych wydarzeń. Zresztą sam Jan Krok - Paszkowski - równie niezwykła postać, historia życia którego brzmi jak bohaterska legenda.
A więc Pana Ojciec, generał Henryk Krok - Paszkowski, dowodził obszarem warownym Wilna. Skąd takie nazwisko - kresowe i niekresowe? Właśnie. Co do nazwiska, to właściwie powinno ono brzmieć jako Paszkowski, bo Krok - to przydomek legionowy Ojca. Ale ponieważ ówczesny Sejm przyjął stosowną uchwałę pozwalającą legionowe pseudonimy rejestrować jako nazwiska - więc się urodziłem się w roku 1925 już jako Krok - Paszkowski. Dla przykładu mój starszy o sześć lat brat był tylko Paszkowskim. Poprzez mnie nosicielami naszego rodowego nazwiska z legionowym przydomkiem jest również moja żona Ewa z Banachów i dzieci. Ten pseudonim dla Ojca właściwie nadał Marszałek Piłsudski, do którego mam szczególną słabość i którego miałem zaszczyt znać osobiście. Byłem wtedy małym chłopcem, kiedy Marszałek przez pewien okres mieszkał u nas pod Warszawą, dokąd dojeżdżał samochodem. Chciałem też tym samochodem pojechać, więc podbiegłem do niego, stanowczo domagając się, aby zabrał mnie ze sobą. A ponieważ bawiłem się w piasku, więc Piłsudski odparł, że takich brudasów nie bierze ze sobą. Była to, niestety, moja jedyna osobista rozmowa z Marszałkiem. Ale na serio, to Piłsudski był w naszej rodzinie postacią mityczną. Ojciec bowiem był jednym z najwierniejszych żołnierzy Marszałka przez wszystkie wydarzenia i lata. W tym również w czasie wydarzeń majowych w roku 1926, które były tragedią dla takich żołnierzy, bowiem musieli wystąpić przeciwko legalnym władzom. Wtedy Ojciec dowodził 22 pułkiem w Siedlcach. Był to w świetle prawa zamach stanu, za co groziła kara śmierci. Ryzyko więc było niezwykle wielkie. A w tym czasie Ojciec z Mamą doczekali się już pięciorga dzieci. Ale się Ojciec nie zawahał i nie miał najmniejszych wątpliwości, po czyjej ma być stronie. Zresztą Matka, jako osoba niezwykle dzielna, również popierała jego postawę. A skąd pochodził Pana Ojciec? Z Puszczy Nalibockiej z majątku Rudnia, czyli w zasadzie z tych stron. Potem była działalność konspiracyjna, legionista od samego początku aż do zwycięstwa. Dlatego służba w Wilnie w latach 1926 - 1930 na stanowisku dowódcy obszaru warownego Wilna i następnie w Baranowiczach - były dla Ojca w zasadzie powrotami w rodzinne strony. Był wojskowym, nie lubił polityki, a zawsze marzył być rolnikiem. Niestety, wybuch wojny nie pozwolił mu przejść na emeryturę, kupić kawałek ziemi i osiąść na roli. Chociaż zawsze coś notował, zapisywał, planował, jak to będzie prowadził przyszłe gospodarstwo, jak będzie siał i zbierał plony. A więc o Wilnie. Po przewrocie majowym Ojciec był skierowany na stanowisko dowódcy Obszaru Warownego Wilna, co było dowodem zaufania ze strony Józefa Piłsudskiego. Bo do Wilna, jako miasta szczególnego dla Marszałka, kierował on ludzi wyjątkowo wiernych sobie. Z czego Ojciec był szczególnie dumny. Czyli z udziałem Pana Ojca był budowany system obronny Wilna? Właśnie tak. Brał udział w planowaniu i budowie fortyfikacji. A ponieważ miał politechniczny tak zwany półdyplom z dziedziny budowy maszyn, więc zazwyczaj na planach pisał tylko "widziałem" i stawił podpis, tym samym zatwierdzając budowę fortyfikacji, gmachów i mostów. Co Pan tymczasem robił w Wilnie? Byłem tylko chłopczykiem, przy tym najmłodszym w rodzinie. Mieszkaliśmy wtedy w Pałacu Ignatowskim. Mama, która miała na imię Ewelina, była bardzo czynna społecznie i przewodniczyła Stowarzyszeniu Żon Oficerów i Podoficerów. A starsze rodzeństwo uczyło się w szkołach Wilna. Jaki był cel budowy systemu fortyfikacji i umocnień, którego część do dziś zachowała się w świetnym stanie na górach Antokolu i u podnóża Szeszkińskich Gór? Obrona wobec zagrożenia ze trony Związku Sowieckiego, zresztą w przypadku każdej innej napaści na Wilno i Polskę. Te umocnienia i cały system obrony miały powstrzymać potencjalnego najeźdźcę wystarczająco długo, aby tym się mogła zainteresować i zająć Liga Narodów. A mama? Mama pochodzi z Warszawy. Natomiast w Wilnie, tuż przy Ostrej Bramie mieszkała moja ciotka Maria Świecimska - siostra Mamy, która pracowała w jednym z gimnazjum Wilna. Zresztą ten dom zachował się do dziś. Losy Ojca po Wilnie?
Został dowódcą 20 Dywizji Piechoty w Baranowiczach. Potem został przeniesiony do Warszawy, gdzie był zastępcą dowódcy Pierwszego Korpusu, potem wojna, budowa umocnień w miejscowości Brzezie na Wołyniu, internowanie w Rumunii i hitlerowski obóz dla oficerów w Nadrenii, skąd został uwolniony przez wojska amerykańskie. I stamtąd do Anglii. A rodzina ? Pozostawała pod Warszawą. W czasie Powstania Warszawskiego brałem w nim czynny udział. Byłem nawet rozstrzelany, ale wylazłem z dołu śmierci. Mój brat, jako akowski kurier na trasie Warszawa - Wilno został zamordowany na Majdanku. Zresztą te i inne zdarzenia opisałem w książce Mój bieg przez XX wiek. A kto jest spadkobiercą rodzinnej historii i dorobku Krok Paszkowskich - generała Henryka i syna Jana - żołnierza, warszawskiego powstańca, dziennikarza, powieściopisarza i dramaturga, po części Wilnianina? Wyhodowaliśmy dwoje dzieci - córkę Annę, która dziś mieszka na Cyprze, gdzie jej mąż Holender jest ambasadorem Unii Europejskiej i syna Andrzeja, który przez kilka lat pracował w Warszawie, jako przedstawiciel międzynarodowej korporacji. Obecnie mieszka i pracuje w Londynie. Oboje dzieci zachowały nazwiska Krok - Paszkowskich. Mamy też wnuków. Dziękuję za rozmowę i zachęcam do częstszego odwiedzania naszego pięknego Wilna. Z dziećmi i wnukami również. Rozmawiał Ryszard Maciejkianiec Na zdjęciach: Jan i Ewa Krok - Paszkowscy w redakcji "NCz"; Pałac Ignatowski, obecnie Ministerstwo Obrony Litwy Fot. red. Nasz Czas 23/2003 (612) |
||||