Felieton


Andrzej Niewinny Dobrowolski

Spiskowa teoria dziejów

Mój zacny sąsiad, pan Zenek, jest wypróbowanym sympatykiem spiskowej teorii dziejów. Według tejże w świecie, zwłaszcza w Europie, mają obecnie miejsce rzeczy zadziwiające. Ludzie, widzący rzeczywistość oczyma sąsiada, nadziwić się nie mogą, iż jest aż tak wielu chętnych na niedostrzeganie zjawisk dla nich jasnych i oczywistych. Nie mniejsze zdziwienie wywołuje w nich zupełny brak oporu mniej zaradnych, którym z dnia na dzień odbiera się wywalczone latami podstawy społecznego bezpieczeństwa.

Pan Zenek jest Polakiem, mieszka w Szwecji, obserwuje, co się dzieje po obu stronach Bałtyku. Jako Polak zmierza do Unii, jako mieszkaniec Szwecji już w niej jest.

- I co? - zagaił rozmowę na przystanku tramwajowym, gdzie spotykamy się zwykle w drodze do centrum - czytał pan dzisiejszą gazetę?

- Nie - przyznałem nie bez skruchy w głosie, zwłaszcza że gazet nie czytam od dawna, ograniczając się do nieoglądania telewizji.

- No to jak pan nie czytał, to pan nie wie, że wymówili panu leczenie.

- Wymówili leczenie?! Kto, komu!? - wyraziłem nietonowane zdumienie.

- Podali w gazecie listę chorób, którymi szpitale za fryko nie będą się zajmowały. Wśród nich na przykład niezłośliwym rakiem. Zachorujesz pan - kuracja na własną rękę. Do znachora albo do szamana, jeśli nie stać będzie pana na sfinansowanie operacji z własnej, domowej kasy chorych. Tak nam bogaci po nosie dają.

Zdziwiłem się nieco, posądzając pana Zenka o przesadę, ale ponoć stoi w dzienniku czarno na białym.

Chcąc nie chcąc połączyło mi się to w jedno z komentarzem znajomego lekarza w Polsce, z którym rozmawiałem przed tygodniem. Kolega ze szkolnej ławy, wybitny chirurg, z pasją wykonujący swój zawód specjalista neurolog.

- Wiesz, co robią? Określili nam procedury starczające zaledwie w połowie na wykonanie operacji. W efekcie jako szpital będziemy się zadłużać, aż nas zlikwidują, poddadzą bankructwu.

- Szpital bankructwu!? - pozwoliłem sobie na niedowierzanie.

- No właśnie. Konstytucja zabrania, więc wprowadzają ustawę przemianowującą szpitale w jednostki organizacyjne, które będzie można zlicytować.

- Oni? Kto "oni"?

- Rządzący, ma się rozumieć. Słuchaj dalej - otrzymałem polecenie. - Kiedy doprowadzą do bankructwa zadłużonego szpitala, kupią go za grosze i wówczas pojawią się pieniądze z firm ubezpieczeniowych. Będzie jak w Ameryce: bogaci - you are welcome, biedni - umierać na własną rękę.

- Nie żartuj, proszę. Nie wmówisz mi, że ktoś miałby interes w doprowadzaniu do śmierci mniej przedsiębiorczych członków społeczeństwa.

- Słuchaj jeszcze uważniej - napomniał mnie przyjaciel, światły chirurg i humanista. - Są w świecie ośrodki decyzyjne, które ustalają optymalną wielkość populacji w danych regionach. Polaków jest o 20 milionów za dużo i trzeba to skorygować.

- Daj spokój! W to już nie uwierzę!

- Nie musisz. Mówię, co dla mnie jest jasne i zrozumiałe. Polityka związana z służbą zdrowia, szpitalnictwem zwłaszcza, nie pozwala na inne wnioski. Czekać tylko, kiedy dla przyśpieszenia procesu wprowadzi się eutanazję. Nieproduktywna część populacji jest tak dużym obciążeniem, że trzeba coś z tym problemem zrobić. Dotychczas nadwyżki likwidowano w wojnach, teraz kiedy światowy konflikt niósłby ze sobą ryzyko zagłady całej ludzkości, trzeba znaleźć inne metody. I znaleziono: ograniczenie dostępu do leczenia. Proszę, zaprzecz, że tak nie jest.

Nie znam się na polityce, jeszcze mniej na szpitalnictwie, spiskową teorię dziejów uważam, jak większość, za przesadny wymysł nieumiarkowanych entuzjastów, ale na co dzień rzeczywiście spotykam się z utrudnieniami, o których mówili obaj znajomi. W różnych krajach, na różnych przystankach, lecz wnioski podobne: jest coraz trudniej dbać o zdrowie z pomocą lekarzy.

Może dlatego tak wielką popularność zyskują wszelkiego typu sposoby na samoleczenie, terapie ziołowe, cudowne leki i uzdrowiciele? Ducha narodu złamać lekko się nie da. Utrudniony dostęp do płatnej służby zdrowia spowoduje niechybnie rozwój wspomnianych alternatywnych możliwości, co już widać gołym okiem. Gołym przez dobrze widzących znaczy, bo na okulary również mało kogo stać.

W Polsce jak dotąd nie sporządzono listy chorób, których leczenia szpitale będą odmawiać. Szwedzi w rozwoju od dawna spory krok przed nami. Połączeni we wspólny unijny organizm, przeniesiemy wzorce i do siebie.

Jak za wszystkim, co z pozoru mało przydatne, pewno i za tymi nowinkami ukrywa się coś pozytywnego. I choć spiskowa teoria dziejów na ten temat milczy, pan Zenek raczył skwitować mój optymizm prosto i zwięźle:

- Sralis mazgalis. Wymądrza się pan, bo nie wie, co powiedzieć. Trzeba czytać gazety. Tam piszą ludzie, którzy się znają na rzeczy. Wiem, bo czytam.

- Hm...? Może i rzeczywiście coś w tym jest?

Nasz Czas 33/2003 (622)