Naczelny ma głos


O sobie mówmy sami

Dzisiejszy numer "NCz" w większości poświęcamy rozważaniom o naszej przeszłości i związanej z tym mentalności, o WKL i jej przekonanym obywatelu Józefie Mackiewiczu, dla którego jedynie prawda była ciekawa, i który w jej poszukiwaniu szedł przeciwko prądowi w stronę źródeł.

Niestety, tempo życia i chęć szybkiego polepszenia stanu posiadania zadecydowały, że coraz mniej mamy osób o przekonaniach autora "Drogi donikąd". Łatwiej bowiem "być jak wszyscy", "jak wszyscy mówić", "jak wszyscy działać", nie wyłamywać się z szeregu i głosić populistyczne hasła, które się podobają, ale nic nie niosą, oddalając nas od prawdy i sukcesu. Dlatego, o ile nie sprzeciwimy się temu niekorzystnemu procesowi, głośno rozpoczętemu w roku 2000, i nie powstrzymamy lawiny taniego populizmu oraz nie przeprowadzimy szerszej otwartej dyskusji społecznej o sobie - o naszych osiągnięciach i dorobku, ale przede wszystkim o naszych zaniedbaniach, słabościach i przywarach, która byłaby jednocześnie dowodem naszej siły, dbałości o swoją przyszłość i dobre imię - zaprowadzi to nas na drogę donikąd.

Jak na razie takiej rodaków rozmowie stoi na przeszkodzie zlanie się Akcji Wyborczej Polaków na Litwie ze starymi strukturami oraz przejęcie przez nich na siłę domów polskich, jak też opanowanie w zasadzie wszystkich polskich środków masowego przekazu i stworzenie monopolu na "prawdę", a to wyraźnie nie służy rozwojowi polskiego społeczeństwa, jego społecznemu, politycznemu i obywatelskiemu dojrzewaniu.

Komentator tygodnika "Veidas" zauważa wyraźne narastanie na Litwie populizmu i cynizmu, które dla wielu działaczy oraz polityków stają się normą życia, jak też hamują rozwój demokracji. Naszego polskiego społeczeństwa dotyczy to w pierwszej kolejności, populistyczne zaś granie na uczuciach patriotycznych naszej polskiej ludności, która jeszcze nie w pełni jest świadoma swoich praw obywatelskich, nosi w sobie wiele lęków i obaw, jest szczególnie niepożądane i przyniesie negatywne straty, w tym odwracanie się od polskości.

Tak na przykład postąpiono z imieniem Józefa Piłsudskiego, bez należytego szacunku szafując nim na lewo i na prawo przy nadawaniu imienia wiejskiej drodze w Rzeszańskim starostwie, świadomie budząc w społeczeństwie litewskim niechęć do tej wielkiej postaci, syna Ziemi Wileńskiej, strojąc się jednocześnie wobec nie rozeznanej ludności w pióra "obrońców polskości".

Warto o tym powiedzieć również dlatego, ponieważ ani "Tyg. Wil.", ani "Kur. Wil." nie poinformują ludności, że jednocześnie dziesiątki ulic w naszych miejscowościach decyzją tych samych radnych - akcjonariuszy otrzymały takie litewskie, nie mające nic wspólnego z historią Ziemi Wileńskiej nazwy, że nawet radni - Litwini ze zdziwieniem pytali, skąd to zostało wzięte...

Zresztą po raz pierwszy biorąc udział w obradach sesji jako radny mogłem jedynie się dziwić, że coś takiego może jeszcze istnieć w XXI, kiedy to radni od Akcji i uczestniczący w obradach samorządowi urzędnicy są zmuszani do natychmiastowego opuszczania sali, gdy głos zabiera przedstawiciel opozycji, żeby czasem nie mogli usłyszeć bardziej racjonalnych propozycji czy krytyki pod adresem mera i jej zastępców. Oczywiście, w imię rozkwitu "demokracji".

Do ciekawych też wniosków można dojść, kiedy się widzi w całej krasie kierownictwo rejonu wileńskiego w pełnym składzie. Mer L. Januđauskienë oraz jej zastępcy T. Paramonowa i J. Sinicki przybyli do rejonu wileńskiego nie wiedzieć skąd, ani sami się nie uczyli języka polskiego, ani posłali swoje dzieci do polskich szkół, są zrusyfikowani i agresywni - o ich morale lepiej nie wspominać. A dziś to jedynie "poprawni Polacy". Nie tylko Polacy - wręcz piłsudczycy! Natomiast my tu urodzeni, wyrośli i mieszkający od pokoleń, kończący polskie szkoły i posyłający swoje dzieci do polskich szkół - jesteśmy dziś zaliczani do kategorii tych gorszych Polaków, ba, wręcz nie Polaków.

Widzimy więc, jak łatwo można oszukiwać nieprzygotowanych do przemian ludzi, nimi manipulować, jak na czystej wody populizmie zbijać kapitał polityczny.

Zresztą ostatnia wpadka z 12 działkami Z. Balcewicza, który nieustannie twierdził, iż ma czyste ręce i się poświęca dla naszego dobra - jest tym samym gatunkiem fałszu, a w związku z jego zajmowanym stanowiskiem również rzutującym na nasze wspólne polskie imię. Tym bardziej, iż wszystkie środki masowego przekazu odnotowały, że są to najpoważniejsze naruszenia w nabywaniu ziemi wśród tej rangi urzędników powiatów Litwy.

Wiele emocji wzbudziła ostatnio decyzja Sejmu o przyznaniu 124 deputowanym Rady Najwyższej Litwy, uczestniczącym w ogłoszeniu przywrócenia niepodległości Litwy, renty w wysokości 2 tys. Lt, mimo że za zasługi otrzymali już drogie działki ziemi w prestiżowych dzielnicach Wilna i chociaż swego czasu twierdzili, iż zwalczanie przywilejów będzie jednym z najważniejszych celów ich życia. To też cuchnie fałszem i cynizmem, szczególnie z uwagi na znaczące trudności materialne, z jakimi się boryka większość społeczeństwa. I tak to wygląda materialna i moralna strona tematu. Natomiast jest jeszcze aspekt prawny, polegający na formalnym eliminowaniu sześciu deputowanych, reprezentujących rejony wileński, solecznicki w całości oraz część trockiego i święciańskiego z listy uczestników procesu ogłaszania niepodległości, co z kolei zostawia lukę w formalno - prawnym położeniu Ziemi Wileńskiej. Może więc właśnie o to i chodziło, aby kolejnym pokoleniom zostawić niedomówienia i problemy?

Ostatnio gościła na Litwie Minister Oświaty i Sportu RP Krystyna Łybacka, która w czasie spotkania ze stypendystami Fundacji "Semper Polonia" poinformowała, iż zrobi wszystko, aby w Wilnie został otwarty polski uniwersytet. Miejmy więc nadzieję, że w toku realizacji tych zamiarów zostaną wzięte pod uwagę historia i ranga Wilna oraz tradycje Uniwersytetu Wileńskiego i jego kontynuatora - Uniwersytetu Stefana Batorego, i że tutaj swoją filię otworzy Uniwersytet Jagielloński, albo równa jemu uczelnia. Na kolejne bowiem eksperymenty i przygotowywanie pół inteligentów szkoda czasu, energii i pieniędzy. I zmarnowanych losów naszej młodzieży przede wszystkim.

Ryszard Maciejkianiec

Nasz Czas 32/2003 (621)