Zachowanie historycznego dorobku i etnicznej kultury - zadanie na miarę czasu

Rozmowa z dyrektorem Muzeum Sztuki Litwy Romualdasem Budrysem

A więc, wracając do niedawno otwartej wystawy "Imago Lithuaniae" Tomasza Niewodniczańskiego...

Oprócz wagi dokumentów pokazanych na wystawie jest to spotkanie z człowiekiem wysokiej kultury, tej jeszcze przedwojennej, solidnej, statecznej, której tak nam dzisiaj brakuje jako wzoru dla dzisiejszych Wilnian. Dzisiejsze hałaśliwe a puste imprezy i różne fajerwerki nie budują społeczeństwa. Niestety, historyczne wydarzenia, rozproszyły i rozrzuciły po świecie Wilnian. Wyjechała stąd i rodzina Niewodniczańskich - ludzi o wyjątkowej erudycji i kulturze.

Mówiąc o autorze wystawy Tomaszu Niewodniczańskim jako człowieku, jako uczonym i myślicielu - jest on niezwykle interesujący, a jako kolekcjoner - fantastyczny. Małżonka i syn uczestniczący w wystawie są również jej współautorami. Bo jeżeli rodzina większość swoich dochodów skierowała na zbiór i zachowanie historycznego dorobku w postaci unikalnej w skali świata kolekcji map, dokumentów, listów, rękopisów - jest to wyjątkowa zasługa wobec ludzkości, którą nie wszyscy mogą w pełni docenić. Przy tym, jak to wszyscy zauważyli, autor wystawy jest niezwykle szczodry - przekazanie dla Uniwersytetu Wileńskiego map, których nie posiada stosunkowo bogata kolekcja uczelni, jest rzeczywiście królewskim gestem. A kiedyśmy rozmawiali o odbudowie Zamku Dolnego i kiedy Tomasz Niewodniczański zapoznał się z tym projektem - kolejny szczodry gest Wilnianina - decyzja o przekazaniu dla tego obiektu niezwykle rzadkiego "Widoku Grodna", który jak najbardziej będzie pasował do interieru i roli odbudowanego pałacu. Takie dary mają szczególny wymiar i są przyjmowane ze szczególną wdzięcznością. Świadczy to o docenianiu tego, co robimy, o szczególnej miłości do Wilna, które staje się jednym z centrów kultury europejskiej.

Zresztą autor wystawy pozostawił wyjątkowo miłe i ciepłe wspomnienia jako człowiek, którego ciekawi nie tylko to, co się dzieje bezpośrednio wokół niego - ale również na Litwie, w jego ukochanym Wilnie, jak też na Ukrainie, w Polsce itp. Jest to po prostu niezwykłe szczęście, kiedy możemy spotykać się z takimi światłymi postaciami naszych czasów.

Czy Pana zdaniem takie kolekcje nie pełnią roli swego rodzaju muzeów?

Na pewno jest to bardzo bliskie temu, czym i my się zajmujemy. Tym bardziej, że zbiory Tomasza Niewodniczańskiego mają specjalne pomieszczenia, są dostępne dla uczonych - badaczy historii, geografii, literatury i zwiedzających. Zresztą, jak się tym "zachoruje" - to już na całe życie. Podobnie jest z naszymi pracownikami muzeów.

Za kilka miesięcy Litwa znajdzie się w innych warunkach Unii Europejskiej, gdzie nie ma granic, odbywa się nieskrępowane przemieszczanie się ludności. Czy Pana zdaniem w tych warunkach nie powinny wzrosnąć zobowiązania muzeów wobec społeczeństwa w celu zachowania jej tożsamości narodowej, jej historii i kultury, wzbogacając tym samym ogólnoeuropejską kulturę?

Bez wątpienia, że nasze młodsze kultury, wobec takich jak włoska, francuska czy niemiecka, mających wielowiekowe tradycje i niezwykle bogaty dorobek, będą wzbudzać zainteresowanie tylko w takim zakresie, w jakim będziemy umieli i zdołamy zachować etnos - swoją mowę, swoją etniczną kulturę, swoje tradycje. Jeżeli natomiast zachłyśniemy się tą industrialną pseudokulturą, która wszystko niweluje - znajdziemy się na straconej pozycji.

Miałem zaszczyt w swoim czasie oglądać w Hiszpanii wystawę, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie, a była poświęcona pięćsetleciu podróży Kolumba do Ameryki. Były tam pokazane kultury różnych narodów z tamtego okresu, dokąd podróżował Kolumb - Ameryki, Włoch, Indii itd., itp. - ich niezwykłe bogactwo i niezwykła różność i niepodobieństwo. A jednocześnie dla porównania pokazano prace trzech malarzy - abstrakcjonistów po jednym z Bośni, Botswany i Boliwii, a więc z Europy, Afryki i Południowej Ameryki. I mimo że oni nawzajem się nie znali, mieszkali niezwykle od siebie daleko - prace były niemal identyczne - taki wpływ na ich twórczość miała niezwykła powszechność i jednorodność informacji. Czyli w XV i XVI wieku przeogromne bogactwo i różnorodność kultur i niemal całkowite podobieństwo pod koniec XX wieku. I stał w sali wielki znak zapytania - co dalej?

Jest więc wielkie zadanie dla nas wszystkich, dla muzeów w tej liczbie - zachowanie i rozwój etnicznej kultury, kultury regionów, wszystkich ich odcieni i subtelności.

Historyczne wydarzenia dziejowe, emigracje w okresie wojennym i powojennym pociągnęły za sobą przemieszczanie się wielu dóbr kultury, w tym z Wilna i Ziemi Wileńskiej. Czy nie należałoby tworzyć specjalnej atmosfery i poczynań, aby one wróciły do Wilna, gdzie, w miejscu ich powstania, patrzą się zupełnie inaczej, niosąc inny wymiar wychowawczy?

Jest to dziś problem ogólnoeuropejski. Grecy, których dorobek dziejowy można znaleźć niemal w każdym znaczącym muzeum, domagają się od Brytyjczyków zwrotu fasady Partenonu. Więc jeżeli zwracać - to wszystkim i wszystko. Można sobie przedstawić jaki chaos i szkody z tego wynikną! Jestem zdania, że ten problem rozwiązuje chartia UNESKO, która zatwierdziła statut stanu posiadania na moment jej uchwalenia, zapobiegając dalszym przemieszczaniom historycznych zabytków i dóbr kultury.

Natomiast sposobem ku temu, aby obecni Wilnianie mogli poznać bogactwa kultury, które powstały w Wilnie, a znalazły się daleko poza Wilnem, jest właśnie organizacja wystaw, wymiana eksponatów między muzeami itp. Taką wymianę prowadzimy m. innymi z Muzeum Narodowym w Warszawie. Natomiast jeżeli ktoś z własnej woli zechce przekazać do któregoś muzeum Litwy dobra kulturalne - zawsze będą przyjęte z wdzięcznością.

Ale ile jeszcze dóbr mamy u siebie i tego nie doceniamy, ile zabytków, pałaców i majątków powinniśmy doprowadzić do stanu, aby one służyły jako ośrodki kultury. Z bolejącym sercem chodziłem po obejściu pałacu w Jaszunach, nie rozumiejąc tych, do których on należy - solecznickiego samorządu. W dwudziestu kilometrach od Wilna niezwykłe bogactwo i historia tego regionu dziś niszczeją na naszych oczach! Jak więc ta miejscowa władza jest jeszcze daleka od zrozumienia tak ważnych tematów, które będą rzutowały w przyszłości na historyczną pamięć, zachowanie etnicznej kultury regionalnej!

Są na szczęście i odmienne, pozytywne przykłady, co napawa pewną otuchą.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Ryszard Maciejkianiec

Na zdjęciach: Dyrektor Muzeum Romualdas Budrys; Tomasz Niewodniczański i Romualdas Budrys podczs otwarcia wystawy.

Nasz Czas 31/2003 (620)