"Nasza Polonia"
ESTONIA

D.Pszczółkowska
gazeta.pl

Finowie piją już zdrowie Estonii

Czy wejście Estończyków do UE zmieni coś w życiu ich braci Finów? Władze w Helsinkach obawiają się, że mogą zacząć znacznie więcej pić - głównie trunków z Estonii, co źle wpłynie i na zdrowie Finów, i na stan fińskiego budżetu.

80 km morza dzielącego Tallinn od Helsinek to jeden z najbardziej ruchliwych szlaków w Europie. Codziennie przemierza go kilkadziesiąt promów i olbrzymich katamaranów, kilka razy dziennie latają samoloty, kilkadziesiąt razy helikoptery, które pokonują trasę zaledwie w 18 minut.

Zlot sklepikarzy

W porcie w Tallinie ruch jest szczególnie duży w weekend. Rano z łodzi wysypują się tysiące turystów, wyjeżdżają dziesiątki autokarów. Niewątpliwie Finowie przyjeżdżają zwiedzać Tallin, jedną z najpiękniejszych stolic Europy. Szyldy na sklepach tuż przy wyjściu z portu wskazują jednak, że główny cel jest inny. "Alkohol 24 h" - głosi czerwony napis. Nieco dalej na drzwiach sklepu wywieszone są nawet zdjęcia butelek poszczególnych trunków i ceny. Turyści ciągną walizki na kółkach i wózki na zakupy. Powód tej "alkoholowej turystyki" jest jasny. Wyjątkowo wysoka akcyza w Finlandii sprawia, że alkohole, szczególnie mocne, są w Estonii o wiele tańsze.

- Różnice w cenie piwa nie są tak wielkie, ale wódka może być nawet trzy razy tańsza - tłumaczy 40-letni blondyn Pekka, właściciel sklepu ze zdrową żywnością w Helsinkach. Do Estonii przyjechał na weekendową wycieczkę z kolegami ze związku sklepikarzy. - Przyjechaliśmy głównie turystycznie - twierdzi. Wywozi jednak dwie butelki Finlandii. Jego kolega ciągnie wózek z 24-pakiem estońskiego piwa Saku. Jak mówią, nie odwiedzają sąsiadów zbyt często, są jednak dobrze zorientowani w cenach.

Wycieczkę taką jak oni co weekend odbywają setki osób. - W zeszłym roku estońską granicę przekroczyło 3 mln naszych obywateli (na 5,2 mln wszystkich Finów!) - mówi Ants Dusepp z biura prasowego fińskiej ambasady w Tallinie. - Ale ci, którzy jeżdżą, zwykle robią to trzy, cztery, pięć razy w roku, tym samym nabijając statystyki - dodaje.

Pić po europejsku

Finlandia ma bardzo restrykcyjną politykę dotyczącą wwożenia do kraju alkoholu. Każdemu obywatelowi wolno bez cła przywieźć z zagranicznej wycieczki 1 litr alkoholu mocniejszego niż 22 proc. lub dwa litry aperitifów lub win musujących, a także dwa litry zwykłego wina i 16 litrów piwa. Gdy Finowie wchodzili w 1995 roku do Unii Europejskiej, wynegocjowali specjalne ograniczenia wwozu alkoholu z UE. (Unijne przepisy są pod tym względem liberalne i pozwalają przewozić w granicach Unii 20 litrów mocnego alkoholu, 90 litrów wina, 110 piwa.) Od przyszłego roku fiński okres przejściowy wynegocjowany z UE się kończy, a gdy 1 maja 2004 roku Estonia znajdzie się w granicach Unii, Finowie będą mogli wywozić alkohol już nie wózkami, lecz całymi samochodami. Ta perspektywa wywołuje panikę wśród fińskich władz i producentów alkoholu. Ci drudzy domagają się znacznego obniżenia akcyzy w Finlandii. Zażądali obniżki akcyzy o 70 proc. Władze doszły już do wniosku, że podatek trzeba obniżyć, lecz zgadzają się na znacznie mniejsze cięcia.

Badania pokazują, że znaczny spadek cen alkoholu w Finlandii oznaczałby wzrost konsumpcji nawet o jedną czwartą. Tymczasem i bez tego Finowie z roku na rok piją coraz więcej (w zeszłym roku 9,3 litra czystego spirytusu na głowę). Władze szacują, że bezpośrednio lub pośrednio na skutek nadużywania alkoholu umiera co roku 3,2 tys. osób, czyli kilkakrotnie więcej niż ginie np. w wypadkach samochodowych.

Estońscy producenci są przekonani, że nawet pewna obniżka akcyzy w Finlandii nie zahamuje turystyki alkoholowej. - Martwiłbym się jedynie, gdyby ceny wódki w Finlandii i Estonii miały się zrównać - mówi Sirje Potisepp, menedżer estońskiej gorzelni Remedia.

W trudniejszej sytuacji znajdą się natomiast operatorzy promów. Dotychczas mogli sprzedawać alkohol bez cła, teraz nie będą już działać na żadnej granicy, więc będą musieli dołożyć do swych cen estońskie cło. Według niektórych może to spowodować wzrost cen biletów. - Ale kupowanie alkoholu na promie już teraz nie jest szczególnie atrakcyjne. Niektóre ceny mają niższe, ale większość wyższe - uważa młody sprzedawca ze sklepu w terminalu promowym. Nie jest pewne, czy do Estonii ruszy więcej Finów. - Trzy miliony to już i tak ogromna liczba - mówi Ants Dusepp z fińskiej ambasady. Ci, którzy przyjadą, prawdopodobnie skuszą się jednak na więcej niż litr mocnego alkoholu. - Teraz kupują litr, a będą kupować po dziesięć litrów.

Nie tylko wódka

Finowie kupują nie tylko alkohol. Znacznie tańsze są też papierosy, jedzenie, czasem ubranie. W domu towarowym tuż przy wyjściu z portu nie brakuje niczego. Estończycy mają jednak nadzieję, że nie pozostaną jedynie "supermarketem" dla Finów.

Już teraz Estonia jest dla Finów ważnym partnerem w biznesie. Niskie koszty pracy i zerowe podatki dla przedsiębiorstw sprawiają, że przenosi tu swoje siedziby wiele firm. Coraz więcej sąsiadów z północy korzysta z estońskich sanatoriów i ośrodków wczasowych, które są znacznie tańsze niż w Finlandii, a można czuć się jak w domu - tak samo popularna jest sauna, język w miarę podobny, równie malownicze wyspy... Estończycy z dumą podkreślają, że wakacje u nich spędza fińska pani prezydent Tarja Halonen. - Staramy się pokazać zagranicznym turystom, że Estonia to także piękna przyroda, możliwość spokojnego wypoczynku - mówi Kristel Keerma z biura Enterprise Estonia promującego kraj za granicą.

Nasz Czas 30/2003 (619)