Naczelny ma głos Dostrzegajmy zbliżające się zmiany Zmiany, które nas czekają w niedalekiej przyszłości dotkną praktycznie całości naszego życia. Dotyczyć one będą też na pewno naszego statutu jako mniejszości narodowej. Będziemy mieli tyle, na ile sami będziemy mogli i umieli zadbać - o prawa, własny dorobek, kulturę. Pewne też jest, że Traktat litewsko - polski, w części dotyczącej mniejszości narodowych, w decydującym stopniu stanie się nieaktualny. Dlatego "ciąganie za rękawa" kolejnych i kolejnych polityków z Polski przybywających na Litwę i rozbudzanie złudnych nadziei, że Polska się zajmie naszą tematyką, świadczy o naszym nienadążaniu za ogólnymi tendencjami europejskimi. Zresztą ostatnia wizyta premiera Leszka Millera w Winie jest temu dowodem. Bo niemożliwość domówienia się w temacie nazwisk czy opodatkowanie szkolnych tornistrów tuż po zakończeniu wizyty polskiego premiera świadczy, że polityczne deklaracje i bezpośrednie kontakty mężów stanu sąsiednich państw nie przekładają się na realizację międzypaństwowych ustaleń. A cóż dopiero poprzez złożone przyszłościowe mechanizmy UE! Z niepokojem obserwujemy więc dziś usilne upolitycznianie oświaty przez liderów Akcji i Macierzy Szkolnej, co może jedynie utrudniać działalność polskich szkół w perspektywie. Po dwakroć jest szkodliwą gra "pod publiczkę" i budowanie w litewskim społeczeństwie przekonania, że polskie szkoły jakoby działają wyłącznie dzięki finansowej pomocy warszawskiej "Wspólnoty", i która rzekomo również zadba o ich utrzymanie w przyszłości. Spóźniając się za biegiem wydarzeń nie dostrzegamy oczywistych procesów w Unii Europejskiej, dotyczących mniejszości narodowych, gdzie ich potrzeby zabezpieczają państwa, których są obywatelami, a nie państwa, z którymi ich łączą więzi wspólnego języka bądź podobnej kultury. Stopniowo szerzący się ruch europejskich mniejszości narodowych pod hasłem "Europa stu flag", mający na celu zachowanie tożsamości i historycznego dorobku nie tylko narodów, tworzących obecne państwa, ale i mniejszości narodowych, też niestety jeszcze nie dociera do naszej świadomości. Ale żeby być jedną z tych flag, trzeba mieć odwagę na samodzielność, na szacunek wobec siebie i innych, na odpowiedzialną dbałość o swój dorobek i swoją przyszłość, na własne imię i własne symbole. Nic więc dziwnego, że idąca w tym kierunku cenna inicjatywa Polskiej Patii Ludowej zgłoszona w lipcu br. na dorocznej konferencji jest niezwykle starannie przemilczana i wyciszana.
Nie jest przecież żadną tajemnicą, że dla wielu jest wygodne wykorzystywanie naszego imienia dla celów własnych, traktowanie Polaków na Litwie przedmiotowo z możliwością manipulowania nimi, trzymanie w niewiedzy, w niepewności jutra, bez pełnego korzystania z obywatelskich praw, liczących na władze w Polsce, Polonię i inne bliżej nieokreślone możliwości. Żeruje na tym przede wszystkim Akcja Wyborcza, która rządząc na Ziemi Wileńskiej na zasadzie wewnętrznej okupacji, nie może pozwolić na samodzielność i wolność jej mieszkańców, bo natychmiast stanie się oczywista jej niekompetencja, korupcja i wyhamowywanie postępu w naszej małej ojczyźnie.
Zresztą budując swoją władzę drogą nacisków, zastraszania, rozpowszechniania pogłosek, pomówień i pognębiania osobowości na podobieństwo grup działających poza prawem, akcjonariusze z tej drogi zejść nie mogą, bo inaczej widocznie nie umieją. Będąc przed kilkoma dniami w rejonie solecznickim, ze smutkiem po raz kolejny można było zaobserwować, iż to, co jeszcze nie zostało zniszczone z naszych historycznych pamiątek w czasach sowieckich, dziś wykańczają samorządowe władze Akcji. I mimo że na tymczasowe zakonserwowanie i naprawienie chociażby dachów i dogląd zabudowań dla przykładu w Hornostaiszkach czy domów Wędziagolskich w Jaworowie, aby przetrwały do bardziej dostatnich czasów w celu zachowania dla następnych pokoleń, trzeba w zasadzie symbolicznych sum - brak najmniejszej woli i chęci powoduje dalsze dewastacje, niszczenie konstrukcji, co owocuje szybko postępującą ruin i erozją tych i innych zabudowań. I naszej pamięci historycznej również.
Brakuje po prostu elementarnej ludzkości. Cóż więc można mówić o polskości czy pozytywnych wzorach dbałości dla młodzieży o kulturę, historię i dorobek naszych małych ojczyzn? Nie inaczej jak ciągłością tego systemu jest też zajmowanie przez Z. Balcewicza wysokiego stanowiska w powiecie wileńskim z ramienia Akcji, związanego z reprywatyzacją ziemi. Mimo że jeszcze przed kilkoma dniami szafował patriotycznymi hasłami o jego misyjnej niemal roli w procesie "uczciwego zwrotu ziemi", 9 września agencja informacyjna DELFI.lt podała, iż wstępne badania wykazały, że jest on posiadaczem 10 (dziesięciu) działek.
Trwa więc spór zasadniczy, może nie dla wszystkich zrozumiały - czy i jaką mają przed sobą przyszłość Polacy wileńscy. Wolni, zapobiegliwi współgospodarze Ziemi Wileńskiej, sami decydujący o swoim losie, tym bardziej zamieszkali przeważnie wokół stolicy, na pewno mają szansę na perspektywę w warunkach mało nam jeszcze znanej wspólnej Europy. Natomiast przy braku elementarnej demokracji, w warunkach wyhamowywania wszelkich inicjatyw, niedorozwoju regionu i biedy - przyszłość jest bardzo problematyczna. Ryszard Maciejkianiec Nasz Czas 29/2003 (618) |
||||||||