"Nasza Polonia"
ESTONIA

Śmierć Ministra

Wiadomość o zamordowaniu Anny Lindh, szwedzkiej Minister Spraw Zagranicznych, wywołała szok w Szwecji i na świecie.

Zamachu dokonano 10 września w jednym z domów handlowych w Sztokholmie. Dotychczas nie ujęto zamachowca, który zbiegł po zadaniu jej wielu ciosów nożem.

Premier Göran Persson określił zamach jako atak na demokratyczny system szwedzki. System, w którym bliskość społeczeństwa i wybranych przez nie przedstawicieli jest podstawą funkcjonowania państwa.

Policja, pomimo natychmiastowego alarmu do chwili obecnej nie ujęła sprawcy.

Do Kancelarii Rządu napłynęło wiele depesz z całego świata i od organizacji w Szwecji. Naczelna organizacja polska, Kongres Polaków w Szwecji, w swym oświadczeniu napisała m.in.: "Głęboko współczujemy i solidaryzujemy się z narodem szwedzkim. Atak ten traktujemy jako zamach na otwartość życia społecznego, na porządek demokratyczny, w którym żyjemy i na wartości, które wyznajemy."

Także w Tllinie do wyłożonej w Ambasadzie Szwecji Księgi Kondolencyjnej ustawiła się długa kolejka Tallinian.



Szwedzi nie chcą euro

W przeprowadzonym w niedzielę 14 września 2003 roku referendum na temat przystąpienia Szwecji do Europejskiej Unii Monetarnej i tym samym zastąpienia narodowej waluty - korony wspólną walutą euro, zdecydowana większość głosujących opowiedziała się przeciw temu procesowi. 56.1% było "przeciw", a 41.8% było "za".

Z prawa do głosowania skorzystało ponad 80%. Frekwencja wyborcza była więc wysoka, niemal taka, jak w roku 1994, kiedy to w referendum na temat przystąpienia do Unii Europejskiej wzięło udział 83,3% uprawnionych.

Według przeprowadzonych badań 40% głosujących wówczas za przystąpieniem do Unii teraz głosowało przeciw euro. Z głosujących w 1994 roku przeciw Unii 25% zmieniło zdanie i głosowało za wprowadzeniem euro.

Według pierwszych analiz wyników obecnego referendum przeważają głosy, że przyczyną porażki zwolenników wprowadzenia euro była źle prowadzona kampania.

Polityczna dyskusja na temat nowej waluty prowadzona była poza informacją docierającą do społeczeństwa tak, że argumenty "za" wydawały się przeciętnemu Szwedowi mało czytelne i rzadko trafiały do jego przekonania. Hasła natury ideologicznej, że służyć to będzie utrwaleniu pokoju, czy da Szwecji możność wpływania na politykę Unii były mętne i pozbawione głębszej argumentacji.

Zwolennicy wprowadzenia euro oparli swą kampanię przede wszystkim na autorytetach takich jak premier Göran Persson, Anna Lindh, czy Carl Bildt. Strona "przeciw" używała zaś prostej, rzeczowej i trafiającej łatwo argumentacji. Takie zdania jak: "Wprowadzenie euro nie rozwiąże problemów", "w krajach które wprowadziły nową walutę wszystko zdrożało" czy "tracąc możliwość ustanawiania renty tracimy możliwość stymulowania własnej gospodarki, a więc tym samym walki z bezrobociem" przemówiły do wyborców. Nie pomogły nawet wyraźnie widoczne różnice w ilości środków dostępnych na kampanię przedreferendalną. Materiały propagandowe "za" obecne były na każdym kroku, gdy tych "przeciw" trzeba było specjalnie szukać.

Wyniki referendum są zbliżone do prognoz powstałych na podstawie badań opinii publicznej przed zamachem na Minister Spraw Zagranicznych Annę Lindh, jedną z czołowych postaci kampanii "za". Tak więc tragiczne wydarzenia ostatnich dni nie wpłynęły na wynik referendum, czego się obawiano.

Większość komentatorów zauważa, że wysoka frekwencja wyborcza świadczy o dużym stopniu świadomości i zaangażowania społeczeństwa w procesy demokratyczne w Szwecji. Podkreśla się jednocześnie, że jest to jedna z największych porażek elit rządzących w konfrontacji ze społeczeństwem, a także poważne fiasko programu europejskiego. mab


Nasz Czas 29/2003 (618)