Ku uwadze pedagogom Nasze małe ojczyzny Na łamach "Naszego Czasu" chciałabym się podzielić pewną refleksją, jaka mi się nasunęła po przeczytaniu książki M. Gajewskiego "Podwileńskie ojczyzny". Przypomniałam też wieś mojej mamy i moją, podwileńskie Kapliczniki; to tam biegając po krętych wąskich dróżkach, polach i łąkach ukształtowała się moja wrażliwość na piękno, co miało wpływ na mój rozwój w zakresie plastyki. Z sentymentem wspominam ten czas, ale go pamiętam, a ta wieś zawsze jest bliska memu sercu. Chciałabym natomiast zwrócić uwagę na pewien problem, jaki dostrzegam od lat, chodzi mianowicie o programy nauczania, w których praktycznie zupełnie nie ma miejsca na naukę o miejscowości, w której się urodziło i mieszka lub przebywa. Wydaje się to takie naturalne iż dzieci dowiadują się od rodziców, jakie są w okolicy zabytki lub jakie wydarzenia rozgrywały się dawniej w danej miejscowości. W dobie napływu tradycji zachodnich, gdy zaczynamy zachwycać się i pasjonować np. amerykańskim horrorem, warto pogłębić wiadomości o własnych korzeniach i świętach. Nie wiem czy w wileńskich polskich szkołach poświęca się jakiś czas na lekcje czy chociażby wycieczki o regionalizmie, jeżeli nie, to polecałabym nauczycielom chociażby na lekcjach wychowawczych poruszyć ten problem, np. opracować plan krótkiej wycieczki do miejscowości skąd pochodzą dziadkowie danego ucznia albo próba opracowania drzewa genealogicznego, warto też przynajmniej raz zaprosić starszą osobę, która opowie jak się kiedyś pracowało, żyło. Większość dzieci, chodzi raczej o te z miasta, naprawdę nie zna takich rzeczy. Wydaje mi się, iż książka M. Gajewskiego "Nasze podwileńskie ojczyzny" jest wspaniałym materiałem dla nauczycieli i pomysłem chociażby na niezbyt drogie wycieczki do "własnych korzeni", aby nam nie było wstyd i na pytanie zadane w wierszu W. Pola " Pieśń o ziemi naszej". " A czy znasz ty, bracie młody, Można byłoby odpowiedzieć z pewnością - znam. Lucyna Targosz -Sławińska Na zdjęciu: Autorka publikacji z córką Dominiką podczas wakacji w rodzinnym Wilnie Nasz Czas 28/2003 (617) |