Naczelny ma głos


Nieszczerze chwalić czy mówić prawdę?

Przygotowując kolejne publikacje zawsze przychodzi się zastanowić czy pisać wyłącznie o zjawiskach pozytywnych czy też przedstawiać otoczenie takim, jakie ono jest w samej rzeczy. A ponieważ dobro i zło są obok - wypada więc jak najbardziej eksponować ludzi dobrych i zjawiska pozytywne, nie unikając również zjawisk i ludzi odmiennych. Tym bardziej, że krytyczna ocena rzeczywistości jest obowiązkiem i misją środków masowego przekazu, a nie leczone zło, chociażby poprzez wskazanie na niego, zawsze ma tendencję do rozrastania się i agresji.

Zamieszczając w obecnym numerze "NCz" relację ze wzruszającego II Festynu Polskiej Pieśni w Kownie czy z otwarcia roku szkolnego w Szkole im. Jana Pawła II, jak też obszerne opracowanie poświęcone życiu muzycznemu międzywojennego Wilna, staramy się przybliżyć naszym Czytelnikom pozytywne wzory i godne poparcia postawy. Niestety, jednocześnie mają miejsce procesy odmienne, godzące w ludzką godność, przykłady zakłamania i fałszu.

W minionych tygodniach tematem numer jeden na Litwie była dyskusja wobec decyzji Rządu RL kilkunastokrotnego zwiększenia podatków na ziemię, co bezpośrednio dotknie ludność polską. Zmordowana przez długie lata odzyskiwaniem swojego w Wilnie i pod Wilnem, teraz może znaleźć się w swoistej pułapce podatkowej. Zresztą obserwator "Veidasu" nie ukrywa, iż może być to dobrym sposobem na wycięcie z terenu drobnych i średnich przedsiębiorców. Zgodnie z powyższą logiką - ludności polskiej również. W normalnym nieskorumpowanym państwie musiałby być oczywiście uwzględniony szereg warunków ku temu, aby tubylcza ludność, która odzyskała jeszcze tylko po części swoje, nie postradała w wyniku takich nieoczekiwanych akcji. Niestety u nas do normalności jeszcze tak daleko, jak do Marsa, mimo że jest on dziś najbliżej Ziemi. Zresztą ostatnia rozmowa z W. Tomaszewskim na łamach "Kur. Wil"., gdzie on próbuje usprawiedliwić awepelowską przestępczą bezczynność w sprawach zwrotu ziemi, przedstawiając własną "bohaterską" działalność i twierdząc, iż tylko dwie osoby są niezadowolone z działalności akcjonariuszy, i że winni są wszystkiemu nie wymienieni z imienia urzędnicy, jeszcze raz dowodzi, że ten temat trzeba poruszać stale.

Dla naiwnych tego wyjaśnienia możliwie wystarczy, tylko że tymi "niedobrymi urzędnikami" z jednej strony w rejonie kieruje Tomaszewski i Janušauskiene, a z drugiej, w powiecie, sławetny awepelowski przedstawiciel Z. Balcewicz...i krąg się zamyka.

Ciekawe, że w przeddzień grudniowych wyborów samorządowych akcjonariusze dali sobie radę dotrzeć dosłownie do każdego wyborcy informując na piśmie za kogo ma głosować i kogo potępiać.

A tym, wobec których mieli obawy, iż mogą zapomnieć - zapisali to nawet atramentem na dłoni. Dziś natomiast, już po wyborach znów nie mają ani chęci, ani woli, aby podobnie dotrzeć do każdego pretendenta bądź właściciela ziemi, dogłębnie przeanalizować i uogólnić sytuację i mieć poważne argumenty, a nie z dnia na dzień w ciągu ponad dziesięciu lat władzy w rejonie twierdzić o "niedobrych urzędnikach". Zresztą, jak się weszło na dróżkę korupcji i nadużyć - pary się z gęby, wiadomo, nie puści...

Natomiast będąc przy temacie "bohaterów" naszych czasów warto zwrócić uwagę na obszerną publikację autorstwa J. Sienkiewicza, poświęconą pewnemu oświatowemu działaczowi, będącemu od początku władzy sowieckiej na Litwie na oświatowym firmamencie Ziemi Wileńskiej, a w ciągu ostatnich kilku dekad - w rejonie solecznickim.

Myślę jednak, że dla niezwykle doświadczonego autora, przed rozpoczęciem pisania serialu o bohaterskich czynach ludzi z "Czerwonego Sztandaru", o powyższym i podobnych działaczach, warto by było znaleźć jednak czas na przeczytanie chociażby kilku publikacji naszego rodaka, jednego z największych współczesnych polskich pisarzy Józefa Mackiewicza, który absolutnie logicznie twierdził, iż "jedynie prawda jest ciekawa" i że "Niemcy robili z nas bohaterów, a bolszewicy gówno". Bo tak naprawdę, prawie każdy, kto był jednym z trybków w tamtym totalitarnym systemie stawał się tym, o czym pisze J. Mackiewicz. I że stan naszego ducha był o drobinę lepszy jest zasługą nie powyższego bohatera i nie innych sowieckich instytucji czy pism, a tylko dlatego, że sowietyzacja rozpoczęła się o kilka dziesięcioleci później, i że żyliśmy pośród ludzi, którzy się urodzili i wychowali w okresie międzywojennym, gdzie pojęcie moralności, odpowiedzialności i własności było normalne, nie wypaczone i nie zohydzone.

A wracając do wspomnianego oświatowca, warto w drodze uzupełnienia jego życiorysu, jako "niestrudzonego bojownika o polskość" przypomnieć o zasłudze zainicjowania likwidacji polskiej szkoły w Podbrodziu i doprowadzenia w swoim czasie Solecznickiej Szkoły Średniej do stanu, kiedy przez kilka lat nie miała pierwszej klasy i zanikała na oczach, bo to się bardzo podobało ówczesnym rejonowym władzom. A że był "mężnym opozycjonistą" i nie należał do komsomołu..., bo przystąpił od razu do partii.

I dlatego zupełnie naturalne, że pod zbiorowym listem przygotowanym przez awepelowców i zatytułowanym "Prowokacji ciąg dalszy", który ukazał się w "Kur. Wil." w lutym br. widzimy podpis i naszego "bohatera". W zamian, jak wiadomo, już w marcu, mimo dawno osiągniętego emerytalnego wieku, został dyrektorem Domu Dziecka...

I to jest rzeczywista moralność i oblicze "bohatera" z "życiorysem niepospolitym". Jest to również dowód, iż na Ziemi Wileńskiej nadal dominuje bolszewicka mentalność, która z ludzi robi to, o czym pisał Józef Mackiewicz. Niestety, jak dotychczas nie ma żadnych przykładów, iż możliwy jest również proces odwrotny.

1 września minęła 64 rocznica wybuchu drugiej wojny światowej, największej tragedii współczesnego świata, której inicjatorzy - hitlerowscy Niemcy i sowiecka Rosja w trakcie zmieniających się okupacji bezwzględnie mordowali również ludność na Ziemi Wileńskiej. Przed kilkoma dniami, jeżdżąc po rejonie solecznickim i widząc niszczenie naszych zabytków, naszych grobów, naszej pamięci i historii, odnosiło się wrażenie, że sowiecka okupacja trwa tam nadal. Ale o tym - w kolejnym numerze.

Ryszard Maciejkianiec

Nasz Czas 28/2003 (617)