O sytuacji politycznej
w Radzie Samorządu m. Wilna

Dobiegł końca trwający około czterech miesięcy maraton formowania władz przedstawicielskiej i wykonawczej w samorządzie stołecznym.

Niestety, stało się to, czego obawiałem się i przed czym ostrzegałem.

8 kwietnia br., w przeddzień posiedzenia nowo wybranej Rady Miejskiej, Rada Naczelna Akcji Wyborczej, z prezesem na czele, większością głosów obecnych przedstawicieli podwileńskich rejonów podjęła, nieoczekiwaną dla wielu obserwatorów życia politycznego w kraju, decyzję o przystąpieniu AWPL do nowej centrolewicowej koalicji w m. Wilnie, popierając kandydaturę byłego naczelnika powiatu wileńskiego G. Pavirzisa na stanowisko mera miasta.

Ta nagła, dosłownie w ostatniej chwili, zmiana partnerów koalicyjnych, która wywołała niemałe poruszenie wśród Rodaków i niesmak litewskiej społeczności stolicy, była poparta jedynym, dość dziwnym argumentem (dla naiwnych), że tak naprawdę to nie służby powiatowe, ale mer Wilna A. Zuokas miał najwięcej do powiedzenia w sprawach zwrotu ziemi w mieście.

Jak wiemy, skutkiem tej pośpiesznej i nieprzemyślanej decyzji, była przegrana w wyborach mera, która doprowadziła z kolei do utraty, tak ważnych dla społeczności polskiej w Wilnie, stanowisk w administracji samorządu (m.in. zastępcy dyrektora administracji ds. planowania i rozwoju miasta), w kolegium i komitetach Rady, także w starostwach i innych ogniwach samorządowych władz wykonawczych. Zaprzepaszczono dorobek frakcji AWPL w Radzie m. Wilna ostatnich lat oraz podważono opinię solidnego, kompetentnego i wiarygodnego partnera koalicyjnego w zarządzaniu miastem.

Jednocześnie wicenaczelnik powiatu wileńskiego Z. Balcewicz, mocno deklarujący podczas kampanii przedwyborczej chęć pracy w sferze zwrotu ziemi w mieście, zrzekł się mandatu radnego i powrócił na swoje stare stanowisko w powiecie, a frakcja AWPL oznajmiła na cały świat o decyzji przejścia do opozycji, tym samym tracąc na najbliższe 4 lata realny wpływ na podejmowane w Radzie Miejskiej decyzje, związane z rozwojem Wilna i życiem jego mieszkańców, których 20 proc. stanowią Polacy.

Nic dziwnego, że popularność AWPL ostatnio spadła na najniższe z możliwych pozycje w tabeli rankingów partyjnych.

Dzisiaj, bez wątpienia, oprócz poniesionych przez nas ewidentnych strat, pozostaje otwartą kwestia odpowiedzialności politycznej, obywatelskiej i moralnej za zaistniałą sytuację.

Tymczasem, jak na razie, nic nie wskazuje na to, aby główny inicjator i sygnatariusz nowego koalicyjnego porozumienia, prezes AWPL W. Tomaszewski wziął na siebie odpowiedzialność za przegraną w Wilnie. Wilnianie, którzy zaufali AWPL, mają prawo wiedzieć, co się dzieje i w razie potrzeby rozliczyć z obietnic tych, na kogo oddali swe głosy. Mają także prawo zapytać - co dalej?

Bo jedną sprawą jest będąc w opozycji "walczyć" i uprawiać demagogię populistyczną, a zupełnie co innego jest robić konkretną robotę i służyć ludziom.

Stąd coraz bardziej staje się oczywiste, że nadchodzące lata pokażą, kto jest czego wart w Radzie Samorządu m. Wilna i nie tylko, bo wybory sejmowe też nie za górami.

Tadeusz Filipowicz radny Rady Samorządu m. Wilna
Wilno, 1 sierpnia 2003 r.
"K.W." 5. 08. 2003

Nasz Czas 27/2003 (616)