Nasze wywiady


Procesy odnowy i rozbudowy miasta - są to żywe, złożone procesy

W nr 24 "NCz" zamieściliśmy wywiad z członkiem Państwowej Komisji Ochrony Zabytków RL Grażyną Dremaitë, która miała szereg zastrzeżeń co do ochrony zabytków w mieście Wilnie i okolicznych rejonach. Dziś, kontynuując temat, rozmawiamy z Augisem Gučasem, kierownikiem Wydziału Ochrony Zabytków Kultury Departamentu Rozwoju Miasta.

A więc, mówiąc o naszym pięknym mieście Wilnie - większość szeregowych obywateli, gości i turystów zaznacza widoczny postęp w porządkowaniu miasta. Natomiast specjaliści i bardziej uważni obserwatorzy dostrzegają nieuzasadnione zmiany wprowadzane na Starówce. Jaka jest w tej sytuacji pozycja Pana Wydziału, bezpośrednio odpowiedzialnego za ochronę wileńskich zabytków?

Procesy życia, odnowy i rozbudowy miasta - są to żywe, złożone procesy. Wpływ na te procesy mają idee ludzi, ich potrzeby, ich kultura, mentalność. I jeżeli komuś się wydaje, że tworzenie, budowanie miasta jako całości zależy tylko i wyłącznie od woli władz - jest w błędzie. Ten złożony proces w warunkach demokracji, w znacznym stopniu przebiega samoistnie. Inna rzecz, że w krajach o ukształtowanej demokracji, posiadających wieloletnie tradycje, decyzje władz są w większości respektowane i wykonywane.

Korzystając z okazji chciałbym zaznaczyć, że ochronę zabytków zapoczątkowała przed stu pięćdziesięciu laty Komisja Archeologiczna i Muzeum Starożytności, które inicjował i prowadził Eustachy Tyszkiewicz. Natomiast wydarzenia historyczne nie pozwalały na ciągłość tego procesu. M. innymi w okresie międzywojennym, kiedy Wilnem administrowała Polska, ten proces był kontynuowany, osiągając znaczący postęp w badaniach i ochronie zabytków. Potem znowu była przerwa prawie do końca lat pięćdziesiątych, gdy już w czasach radzieckich zaczęto wykazywać zainteresowanie tym tematem.

Właśnie dlatego, że badania i ochrona zabytków kultury były stale przerywane - proces nie nabrał cech zwyczaju i tradycji i dlatego nie jest łatwy do sterowania w obecnych warunkach.

A jak Pan ocenia krytyczne głosy pod adresem Departamentu i Pana Wydziału?

Krytyki, w tej liczbie i uzasadnionej jest pod naszym adresem sporo. Jednak twierdzenie, że za te lata coś zniknęło bezpowrotnie z rzeczy materialnych - gmachów, poszczególnych elementów - takich przykładów chyba dałoby się przytoczyć bardzo mało. Bardziej częste są zmiany stylistyczne - nie odpowiednio urządzona witryna, starą okienną ramę zamieniono na współczesną, co też stanowi stratę bezpowrotną, bo się tego nie odbuduje i tego również szkoda. Ale podstawowe konstrukcje - ściany, piwnice zostały w całości zachowane.

Odnośnie zaś witryn na Starówce - pozwalamy je zwiększać tylko pod warunkiem, że one kiedyś tam były. Chodzi o to, że w czasach radzieckich wszędzie starano się robić mieszkania i na miejscu witryn na parterach pojawiły się okna na wzór wyższych pięter. Wiadomo, że w XVII wieku tam takich witryn nie było. One pojawiły się w końcu XIX i na początku XX wieku. Dziś, kiedy w pewnym sensie wracamy do tego, by partery domów pełniły funkcje komercyjne - wracamy więc i do witryn, pozwalając właścicielom na odpowiednią rekonstrukcję. Inna rzecz, że przedsiębiorcy chcą witryn bez ram i aż do ziemi - najważniejsze, żeby dobrze był widoczny towar.

Zresztą niedoskonałości i luki w naszym ustawodawstwie pozwalają niekiedy bezkarnie dokonywać niektórych zmian, z czego korzystają ci, co nie w pełni rozumieją jakie szkody czynią dla zabytków.

I z tym toczymy bezwzględną walkę. Ale jest to przede wszystkim sprawa naszego wychowania, kultury i mentalności. Zobaczą przedsiębiorcy coś podobnego na Zachodzie na gmachach, które nie należą do zabytków i nie są chronione - i próbują te wzory żywcem przenieść na Starówkę Wileńską.

Ale np. korytarz nad ulicą Końską, przybudówki do hotelu "Astoria" czy do restauracji "Idabasar", a szczególnie obecnie budowany Novohotel na al. Gedymina - nie mogły być przecież wybudowane bez zgody Wydziału Ochrony Zabytków?

Przybudówkę do hotelu "Astoria" wyobrażaliśmy sobie jako budowę tymczasową. Zresztą takie "przylepy" można spotkać w wielu miastach na Zachodzie i dostrzec na starych zdjęciach Wilna w okresie letnim. Niestety, estetycznie i architektonicznie nie wypadło to dobrze i należy uznać za błąd, tym bardziej, że znalazło się to w architektonicznej przestrzeni Ratusza. Będziemy tam przerabiać chodniki i inne elementy, aby ten, powiedzmy, nie jakościowy towar, mniej rzucał się w oczy. Z tych przypadków wyciągnęliśmy wnioski i taki proceder, jak widać, nie powtarza się w Wilnie. Ale najważniejsze to, że gmach "Astorii" nie zniknął i nie zmienił kształtu, a taką "pasożytującą" przybudówkę kiedyś będzie można zlikwidować.

Odnośnie "Novohotelu", jest to wyraźny błąd urbanistyczny. Podstawowym niedostatkiem tego projektu jest naruszenie proporcji w stosunku do sąsiednich gmachów. W tym miejscu, już w okresie międzywojennym, był sformowany kompleks gmachów według projektu architektów posiadających inną wizję zabudowy. Niestety ten gmach wyraźnie nie wpisuje się w skalę naszego miasta i szczególnie ciąży na tej lokalnej dzielnicy. Widocznie przy rozmowach władz ze stroną zamawiającą wzięto pod uwagę cenę ziemi w tym miejscu, koszta budowy i okres zwrotu dokonanych wydatków, co mogło wpłynąć na urbanistyczne rozwiązania. Ten projekt nie był uzgadniany z naszym Wydziałem.

Jak Pan widzi przyszłość Starówki - czy Pana zdaniem nie powinien być ograniczony ruch transportu na Starówce i czy nie powinna być ona bardziej oddana "we władzanie" turystów?

Mówiąc o dzisiejszym Wilnie i ochronie jego zabytków należy uwzględniać, iż jest to stolica. Wynikają stąd dodatkowe trudności w zachowaniu jego niektórych przestrzeni. Natomiast przedstawmy sobie ulicę Wielką bez transportu. Będzie pusto i dziwnie. Nasze miasto jest w pewnym stopniu miastem Wschodu i Południa z elementami chaosu i dlatego jest ciekawe i wesołe. Ruch transportu trzeba ograniczać, ale nie zakazywać. Wynika to m. innymi stąd, że poszczególne elementy dzisiejszego Wilna historycznie formowały się inaczej, niż niektóre miasta na Zachodzie. Katedra, Ratusz stanowiły sobą nie zamknięte, zabudowane obiekty, a jako poszczególne gmachy budowane przy łączących je drogach. I to zostało. Natomiast jestem przeciwko temu, aby Starówka była w całości oddana dla turystów. Starówka bez funkcjonujących instytucji i bez mieszkańców utraciłaby autentyczny charakter, byłaby w pewnym stopniu sztuczna, mniej ciekawa. Turysta chce poznawać nie tylko architekturę i historię, ale również widzieć nasze życie.

Jeżeli mieszkaniec miasta widzi, jego zdaniem, przypadek niszczenia zabytków, niedbałości o ich zachowanie - do kogo powinien się zwrócić?

Właśnie do nas. My wyjaśnimy o co tak naprawdę chodzi i jeżeli będzie potrzeba zastosujemy odpowiednie środki zapobiegawcze.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał R. Maciejkianiec

Nasz Czas 26/2003 (615)