Opinia


Inż. Jerzy Skoryna

Ratujmy polską mowę i historię

Mieszkam w Meksyku od października 1946 roku. Po służbie wojskowej w AK, powstaniu warszawskim, niemieckich obozach jenieckich i II Korpusie WP we Włoszech, gdy w Anglii zostałem zdemobilizowany, ruszyłem w drogę do dalekiej i nieznanej krainy Azteków.

Przeminęły lata i w 1990 roku odwiedziłem umiłowaną Ojczyznę. Wiele rzeczy mnie zadziwiło w zmianach, jakie tam zastałem, co było rzeczą spodziewaną. Szczególnie przykre wrażenie zrobiła na mnie polska mowa. Wulgarne wysławianie się nawet u kobiet, wraz z dziwacznym brukowym akcentem. Brałem to na karb przyzwyczajenia się do gomułkowskiej wymowy, która zostanie wypchnięta wraz z odzyskaną wolnością i naturalnym powrotem do polskiej kultury, tak pięknie wyrażającej się w naszej literaturze, jak i w potocznej mowie. Wszak będziemy mieli nowe POLSKIE szkolnictwo, gdzie na pewno będzie się kładło wielki nacisk na poprawną polszczyznę, tak jak to miało miejsce w latach międzywojennych. To samo będzie dotyczyło nauczania historii.

Tu pragnę podkreślić, że nie jestem ani polonistą, ani historykiem, lecz tylko i jedynie normalną osobą wyszkoloną przez POLSKIE szkoły w latach trzydziestych, jak i przez życie w konspiracji i II Korpusie. Pomimo używania "wojskowego języka", zawsze w naszym wojsku był kładziony nacisk na poprawne wyrażanie się, tak na służbie, jak i poza koszarami lub miejscem postoju.

Znów minęły lata i gdy spotykałem się z ludźmi przybyłymi z kraju, to wielkim dla mnie, mimo wszystko, było zaskoczeniem, że bez poruszania tego tematu, winszowano mi czystości mojej mowy, pomimo długiego pobytu, bo przeszło pół wieku, w Meksyku, gdzie zasadniczo nie ma, jako takiej Polonii, a okazji mówienia po polsku jest bardzo mało. Zaledwie kilka godzin rocznie. Z tego wynika, że przedwojenne szkoły potrafiły dobrze uczyć, nie jak teraz.

Natomiast ja za każdym razem byłem bardzo zaskoczony coraz głębszym upadkiem polskiej mowy. W pierwszej kolejności używanie obcych wyrazów, zupełnie niepotrzebne, ponieważ w polskim języku mamy na to często nie jeden, lecz wiele odpowiedników. Mogę zapewnić, że język polski często jest o wiele bogatszy od wielu innych obecnie używanych na całym świecie. Wszak jest powiedzenie: "Polacy nie gęsi, swój język mają". Następnie przykry brukowy akcent kładziony w większości na końcówki wyrazów. Wygląda jakby w szkolnictwie jeszcze były gomułkowskie gnojki, które o polskim języku nie mają nawet zielonego pojęcia. Czyżby nie potrafiono poprawnie czytać i wymawiać, jak jest napisane?

Nasuwa się pytanie, jak temu zaradzić? Tak przynajmniej myślę, że trzeba by postąpić po "dyktatorsku", zatrudniając w Ministerstwie Edukacji ludzi, którzy naprawdę znają język polski, aby do naszej pisowni wprowadzić znaki akcentów tam, gdzie trzeba, zmuszając ludzi do poprawnej wymowy, wymagając tego od uczniów i studentów. Już o tym napominała nam nasza nauczycielka w powszechniaku, Pani Maria Borysewiczowa. Czy taka zmiana w pisowni będzie miała kiedyś miejsce, czy nie, niezależnie od tego, jeżeli uczeń nadal będzie mówił w brukowym stylu, to po prostu bez żadnej ceregieli należy stawiać mu dwóje, zmuszając do powtórzenia tego samego roku, nauczając poprawnego używania języka polskiego.

Ludzi kaleczących polską mowę w radiu i TV trzeba usuwać wszędzie, włącznie z ministerstwami i senatem, z zajmowanych stanowisk, aż się nauczą poprawnie i kulturalnie wysławiać w naszym pięknym i bogatym języku. To samo dotyczy prasy. To nie znaczy, że byłaby wprowadzona "cenzura", bo tu nie chodzi o treść, lecz w jakiej formie zostaje ona podana.

Prawdą jest, że żywe języki ulegają zmianom, lecz te przeobrażenia powinny dążyć do doskonałości, a nie staczać się do rynsztoku. Na ten temat, jeszcze przed wojną, mój Ojciec mówił, że język rosyjski sowiety spodlili do poziomu chamstwa.

Nie lepiej ma się sprawa z nauką historii. Miałem wiele okazji do spotykania się z młodymi ludźmi przybywającymi do Meksyku na wyższe studia. Załóżmy, że tacy młodzi ludzie są "na świeczniku" zdobytych wiadomości wśród obecnej młodzieży, otrzymujący stypendia na dalszą naukę za granicą. Już sama wymowa świadczy o gomułkowskim stylu wysławiania się. Natomiast wiadomości choćby o najnowszej historii Polski równają się zeru. Na pytanie, dlaczego o tym czy innym historycznym zdarzeniu nic nie wiedzą, zawsze była ta sama odpowiedź: "Tego nas nie uczono!". Boże kochany, jakaż to jest teraz nauka historii Polski? Z jakich to powodów nie szkoli się nauczycieli w polskim duchu, a pozostałych nie doszkala? Jakie są powody, aby w podręcznikach historii były aż tak poważne luki na szkodę nowego i przyszłych pokoleń? Wszak Polska musi przyświecać swoją kulturą innym narodom, tak jak to było w przeszłości! Do tego ciągle nawołuje nasz Papież, Jan Paweł II! Chyba większego autorytetu w tych sprawach nie ma. Walory "POLONIA SEMPER FIDELIS" i "POLSKA PRZEDMURZEM CHRZEŚCIJAŃSTWA", muszą służyć podstawą nauki historii, z której każdy Polak, tak w kraju jak i za granicą musi być dumnym, szerząc prawdę o wkładzie naszego narodu do historii całej ludzkości!

Musimy ratować za wszelką cenę język i historię Polski!

Meksyk, czerwiec 2003

Nasz Czas 25/2003 (614)