Rzeczywista samorządność - podstawą demokracji

Ciąg dalszy rozmowy z Eugenijusem Gentvilasem, kandydatem na posła z ramienia Związku Liberałów Litwy w Antokolskim Okręgu Wyborczym nr 3

A więc kontynuujemy rozmowę o samorządności.

Właśnie. Chodzi o to, aby samorządy były bardziej samodzielne, a znaczy finansowo niezależne, aby władza centralna nie mogłaby manipulować samorządami, partiami, politykami. Dają premierowi tytuł zasłużonego obywatela rejonu - napływają dodatkowe pieniądze do rejonu, dla mera, a inne samorządy tego nie otrzymują. Tego być nie powinno. To trzeba zmienić. Mając jasność w sferze finansów samorządy mogą planować pracę. Dla przykładu samorząd zamierza wybudować poważny obiekt. Trzeba wziąć kredyt w banku. I kredyt rzeczywiście dadzą, ale, ponieważ nie wiadomo, jaki będzie przyszłoroczny budżet, co postanowią w Wilnie w rządzie i Sejmie - dadzą z dziesięcioprocentowym odsetkiem, jak w stosunku do ryzykownego kredytu. A jeżeli samorząd będzie miał własne pieniądze, będzie zawczasu wiedział ile ich postąpi do samorządowego budżetu, będzie mógł również otrzymać tańszy kredyt, a znaczy i okazywać dla ludności tańsze usługi.

W krajach europejskich, gdzie rzeczywisty samorząd ugruntował się już dawno, taka protekcyjno - korupcyjna polityka, jak u nas, jest po prostu nie do pomyślenia.

Czy Pana zdaniem przystąpienie Litwy do Unii Europejskiej nie wymusi dokonania zmian, które pozwolą ugruntować się rzeczywistej samorządności?

Oczywiście. Tylko że moglibyśmy to zrobić sami. Paradoks polega na tym, że 26 maja 1998 roku Sejm ratyfikował Europejską Konwencję o Samorządach. Po ratyfikacji Konwencja stała się ustawą Republiki Litewskiej. Ustawa działa już od pięciu lat, a w niej jednoznacznie jest zapisane, że podstawę samorządności stanowią lokalne podatki - czyli samorząd sam ustala podatki i sam je zbiera. Część zebranych pieniędzy jest przekazywana do centralnego budżetu - pozostała pozostaje w samorządzie.

Ale Konwencja nie jest wykonywana, ponieważ Sejm dotychczas nie uchwalił ustawy o lokalnych podatkach. To wcale nie znaczy, że podatki powinny być większe. Różnica polega jedynie na tym, kto nimi zarządza - samorząd, czy rząd poprzez ministerstwo finansów. Ale ani Sejm, ani rząd nie chcą tych zmian, bo tracą wpływy na działalność samorządów. Natomiast teraz mogą to robić - zabierają wszystkie podatki, a potem według własnego widzimisię dzielą - temu tyle, a temu tylko tyle.

A jak Pana zdaniem powinna się rozwijać współpraca Wilna z przylegającymi rejonami? To, że już w kilkudziesięciu kilometrach od stolicy znajdują się wymierające wsie, zaniedbane miejscowości, panuje beznadziejność, bezrobocie - nie czyni to zaszczytu władzom samorządowym, władzom republiki, ale centrum tego regionu - miastu Wilnu. Czy nie należałoby więc widzieć ten region jako całość, przewidując rozmieszczenie inwestycji poza miastem, tym samym sprzyjając rozwojowi podwileńskich miejscowości?

Niestety, jak na razie słyszę jedynie o zwiększaniu terenu Wilna poprzez przyłączanie Grygiszek czy Landwarowa, czyli o problemach samego miasta. Widocznie trzeba już jednak mówić o terytoriach, które ciążą ku Wilnu. Chodzi tu o rejony zamieszkałe w znacznym stopniu przez ludność polską, jak też w kierunku Kowna. Idea A. Zuokasa o tworzeniu wspólnoty z Kownem mnie się bardzo podoba - bardziej skutecznie można przyciągać inwestycje, bardziej ekonomicznie i po gospodarsku wykorzystać środki. Dla przykładu mogą być połączone zajezdnie autobusowe Wilna i Kowna, co pozwoliłoby przejąć więcej marszrut na Litwie, być bardziej konkurencyjnymi poza krajem.

Szkoda, że oprócz kowieńskiego kierunku nie widzę zainteresowania ze strony miasta współpracą z przyległym terenem. Chociaż może być to naprawdę korzystne ze względu na tanią siłę roboczą pod Wilnem i cenę ziemi, i gdzie właśnie mogłyby być lokowane poszczególne inwestycje, co sprzyjałoby rozwojowi przyległych terenów. Trzeba jedynie domówić się z władzami rejonu, opracować stosowne projekty, aby za otrzymane środki przygotować tereny pod inwestycje - i inwestycja, a zatem praca, zatrudnienie i rozwój przyjdą.

Podobne doświadczenia współpracy Kłajpedy z Gargżdami w okresie mojej pracy na stanowisku mera Kłajpedy wskazują, że jest to możliwe i korzystne.

A co Pan sądzi o wielkości samorządów?

Dania jest mniejszym niż Litwa państwem, a posiada 260 samorządów. Faktycznie są to komuny, wspólnoty mieszkańców. Wszyscy niemal jeden drugiego znają, są realne kontakty między władzą a obywatelami. I taka wspólnota samorządowa realnie rozwiązuje wszystkie problemy swoich mieszkańców. Natomiast, kiedy trzeba zrealizować projekt większy, dotyczący mieszkańców nie tylko jednego samorządu - dochodzi do kooperacji sił i środków. Nasze natomiast samorządy są wyraźnie za duże. Kilkakrotnie gościłem w tych pięciu nowych mniejszych samorządach i trzeba powiedzieć, że wszyscy są zadowoleni. Bo te miejscowości, będące częścią rejonów, nie otrzymywały należnych im środków, a teraz same stały się gospodarzami. Po drugie, władze są znacznie bliżej mieszkańców, lepiej znają się nawzajem. I trzeba powiedzieć, że w centrach tych nowych samorządów postęp jest niezaprzeczalny - są lepiej porządkowane, są bardziej zadbane, trwa ich promocja. Bo jeżeli wziąć rejon wileński, który jest największy na Litwie, to władza faktycznie słabo orientuje się w problemach poszczególnych miejscowości.

W każdym bądź razie nie mogę eksprontem twierdzić, ile dziś powinno być na Litwie samorządów, ale istniejący projekt zwiększenia ich liczby do 93 jest na pewno bardziej racjonalny od obecnych 60. Inna rzecz, że jak mówiłem powyżej, trzeba również zmienić ustawodawstwo, aby były one samodzielne i niezależne w ramach realizacji przyznanych im praw.

A jak Pan ocenia to, co się obecnie dzieje w Wilnie?

W naszej ocenie centralna władza robi wszystko, aby zamienić mera A. Zuokasa, w tej liczbie stosując również swoiste przekupstwo - my to zrobimy, to uchwalimy, o ile nas poprzecie przy wyborze władz miasta Wilna. To jeszcze raz wskazuje, jak słaba jest nasza samorządność i że centralna władza bezpodstawnie wtrąca się w te procesy.

Po zakończeniu wyborów prezydenckich, prezydent R. Paksas publicznie podziękował mieszkańcom czterech regionów - Żmudzi, Auksztoty, Dzukii i Suwałk, nie wspominając o Ziemi Wileńskiej. Jak rozumiem zrobił to nie przez niegrzeczność, a z przymiarką na przyszłe cztery regiony, o których co i raz mówią politycy. Ale w ten sposób Ziemia Wileńska, ze swoją swoistością w postaci wielokulturowości, zostałaby podzielona między Olitą i Poniewieżem?

Myślę, że trzeba było podziękować wszystkim. My po unijnym referendum, na spotkaniu połączonym z koncertem, podziękowaliśmy i Litwinom, i Polakom, i Rosjanom - słowem wszystkim, kto wziął udział w głosowaniu. Natomiast o przyszłych regionach, o ich liczbie mówić byłoby jeszcze przedwcześnie. Myśląc o tym, trzeba zacząć od ponownego ustawowego podziału funkcji między powiatami czy regionami i samorządami, mając na pierwszym planie interes i wygodę obywateli.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Ryszard Maciejkianiec

Nasz Czas 21/2003 (610)