Felieton


Andrzej Dobrowolski Niewinny

Europa na prostej

Jeśli przyjąć, że po kilku kieliszkach wina życie staje się weselsze, to Szwedzi po przystąpieniu do Unii żyją znacznie weselej. Mniej więcej w stosunku siedem do dziesięciu. O tyle bowiem od 1995 roku wzrosło spożycie czystego alkoholu mierzone ilością litrów na statystyczną głowę.

Specjalista w tej dziedzinie wiedzy, psycholog Steve Ottosson, przyjmujący rozbawionych, acz chętnych jednak na ograniczenie radości życia pacjentów w jednej z goeteborskich klinik odwykowych, na brak pracy nie narzeka. Tylko w zeszłym roku przyjęli u siebie 1100 nowych ochotników zainteresowanych zmianą diety.

W związku z tym, że i nas czeka niebawem radość wspólnoty z resztą cywilizowanej Europy, zapytałem eksperta o domyślne przyczyny owego postępu.

- Upatrujemy kilku czynników, spośród których napływ tańszego alkoholu z kontynentu odgrywa zdecydowaną rolę. Nie ma granic, znikła kontrola, ludzie - korzystając z okazji - dźwigają, ile kto potrafi. Sklepy sprzedające dwukołowe wózki z torbą nie nadążają za popytem.

Inną sprawą jest - że się tak wyrażę - zmiana miary. Dotychczas ilość spożywanego alkoholu mierzyło się na flaszki. Teraz wino dostępne jest również w trzylitrowych kartonach. Też opakowanie, jednak butelka na głowę nie jest tym samym, co karton. Brzmi to może niezbyt naukowo, ale rzeczywiście fakt ten miewa wpływ na końcowy efekt uczty.

Częstsze podróże do cieplejszych krajów na południu kontynentu powodują także przenoszenie tamtejszego zwyczaju picia wina nie ograniczonego wyłącznie do weekendu, jak to wyglądało dotychczas u nas. W piątek i w sobotę piło się ostrzej, ale od niedzieli do czwartku obowiązywał raczej post. Teraz zauważamy obecność wina na stole podczas całego tygodnia.

- Może nic w tym zdrożnego? Wszak umiar lepszy od jego braku...

- Byłoby tak z pewnością, gdybyśmy tym nowym zwyczajem zastąpili nasz stary, nie zaś uzupełnili go o nowy.

- A jak wygląda sytuacja na tym polu w krajach wzorcowych, gdzie wino się nie tylko pije, ale i uprawia?

- Akurat odwrotnie. Tam spożycie spada.

- ???

- Widać wymogi rynku pracy wszędzie podwyższają poprzeczkę kwalifikacji, a wiadomo, że pracownik całkowicie trzeźwy jest wydajniejszy od trzeźwego całkowicie tylko częściowo. Zwłaszcza kiedy ma do czynienia ze skomplikowaną aparaturą, co bywa sytuacją coraz powszechniejszą.

Tyle informacji odnośnie pounijnych zmian widzianych oczyma specjalisty w sprawach konsumpcji przetworów żywnościowych w formie płynnej.

Dodał tylko jeszcze, że podczas gdy trunki nabywano głównie w miejscowych sklepach monopolowych, wpływy z akcyzy w części przeznaczane były na pomoc nadużywającym i uzależnionym. Teraz pije się na korzyść sąsiadów - leczy na koszt własny.

Wiele mówi się o naszym hipotetycznym wkładzie do kultury Europy z chwilą urzędowego się z nią zbratania.

Ciekawe, jak swoboda podróży, nie tylko za pracą, wpłynie na nasze uświęcone tradycją obyczaje. Będziemy uczyć siebie od innych, czy odwrotnie?

Znając życie po obu stronach morskiej granicy, obawiam się, iż ogólna zasada wyrównywania poziomów cieczy zadziała i tutaj.

Czy rozjeżdżając się po Europie, natchniemy unijnych braci do naśladowania nas w rozlicznych propagowania godnych obyczajach? Nie będę wyliczał jakich, bo każdy wie i zna silne strony naszego ludowego charakteru. Domyślam się wszak, iż przykładem zespołu pieśni i tańca Mazowsze popularne stanie się zakładanie ansamblii kół wiejskich gospodyń, zaś w niedziele puste i protestanckie kościoły zapełnią się wyelegantowanym towarzystwem, które po mszy znajdzie godziwą rozrywkę w rozlicznych punktach zdrowego żywienia typu Samopomoc Chłopska.

Oczekiwania, jakie ma wobec nas Europa, nie są małe. Aby je spełnić, potrzebny będzie wysiłek. Niejednokrotnie w historii dowodziliśmy jednak, że to, co nie udawało się nikomu, nam szło jak z płatka. Miejmy nadzieję, że i z wyprowadzaniem Europy na prostą też się nam powiedzie.

Bądźmy dobrej myśli.

Nasz Czas 19/2003 (608)