Nasze wywiady


Odpowiedzialnie i z honorem
spełniajmy swoje obowiązki

Rozmowa z Zygfrydem Raczkowskim, członkiem Rady Naczelnej PPL, dyrektorem komercyjnym "Centro kubas"

Panie Zygfrydzie. Polska Partia Ludowa postanowiła wysunąć Pana kandydaturę na posła w uzupełniających wyborach do Sejmu RL w Antokolskim Okręgu Wyborczym nr 3. W związku z tym chcielibyśmy przedstawić naszym Czytelnikom Pana sylwetkę.

Urodziłem się w Winie 25 maja 1948 roku w szpitalu przy kościele św. Jakuba. Natomiast po linii ojca rodzina pochodzi z dzisiejszej gminy Zujuny, z Ginejciszek, a niektóre nasze rodzinne związki sięgają nawet Kiernowy. Pradziad miał podwójne nazwisko Repeczko - Raczkowski. Dlatego część rodzeństwa została przy nazwisku Repeczko, a większość - przy Raczkowskich. Teren między Poszyłajciami i Ginejciskim Jeziorem zawsze był nazywany "Krzyżakami", bo tam jakoby osiedlały się zbiegłe z Prus przed krzyżakami rodziny i otrzymywały przydziały ziemi. Nie odrzucam więc, że stamtąd też może ciągnąć się nasz rodowód po ojcu, ponieważ wśród rodów spod herbu Prus I wymieniane jest również nazwisko Raczkowskich.

Po mamie ród nasz jest mocno związany z Zarzeczem oraz parafią i kościołem Bernardynów. Tam bowiem mieszkał mój pradziad i dziadek, w tym kościele brali oni śluby, tam chrzcili swoje dzieci. Mama wywodzi się z rodzin Śnieżków, Iliuków, Orłowskich, Zemejszów i Kurnickich. Kiedy jej rodzice, a moi dziadkowie założyli rodzinę, to otrzymali koło Bujwidziszek ponad siedem ha ziemi, zbudowali dom i zaczęli mieszkać tam właśnie, na wsi. A ponieważ babcia miała aż dziesięcioro dzieci - nietrudno sobie przedstawić, jak szeroko rozgałęziła się nasza rodzina.

Tu też nie opodal mieszkali Raczkowscy - doszło więc do założenia nowej rodziny, z której pochodzę ja, brat Wiktor i siostra Zofia.

Wróćmy więc do tego okresu.

. W czasie wojny ojciec pracował jako strażak w strażnicy, która do dziś działa nie opodal kościoła św. Piotra i Pawła. Pod koniec wojny w roku 1944 rodzice zawarli związek małżeński. Później ojcu, znającemu język polski, litewski, rosyjski i częściowo niemiecki oraz mającemu ukończone gimnazjum, zaproponowano stanowisko starosty rzeszańskiej gminy. Pracował tam przez kilka lat, do czasu, aż stanowczo zaczęto nalegać, aby wstąpił do partii. Ponieważ się nie zgodził, bo i mama była temu kategorycznie przeciw - został zwolniony. Pracował więc później w fabryce "Pergale", a potem w zajezdni autobusowej na odcinku remontu. Niestety, zmarł młodo, bo w wieku 52 lat.

Nasze dzieciństwo więc przebiegało między Ginejciszkami, gdzie mieszkali dziadkowie i Antololem, gdzie mieszkali rodzice, którzy zresztą od razu po wojnie czasowo przenieśli się też do dziadka na wieś, gdyż na wsi wytrwać i wyżywić rodzinę było łatwiej.

Trzeba było się uczyć...

Oczywiście. Siedem klas ukończyłem w Bujwidziszkach. Jak sobie przypominam, w klasach początkowych nauczały nas zakonnice, które mieszkały w Rowach, w dworku po wywiezionym na Syberię właścicielu i których wychowawcza działalność później, w miarę umacniania się sowieckich struktur, była zabroniona. Wtedy właśnie została nam zaszczepiona pierwsza i na całe życie iskra miłości i szacunku do naszej małej ojczyzny, do naszej polskiej wileńskiej kultury, do naszych tradycji.

Kontynuowałem naukę w Szkole Średniej nr 5 na Antokolu, a po ukończeniu "piątki" - na wydziale elektroniki Kowieńskiej Politechniki, której filia znajdowała się w Wilnie. Następnie zostałem powołany do wojska, po powrocie z którego zmieniłem kierunek studiów i uczelnię, w wyniku otrzymałem dyplom Uniwersytetu Wileńskiego z kwalifikacją ekonomisty. Studiując, w roku 1973 roku założyłem rodzinę, urodził się nam syn. Po ukończeniu studiów przeze mnie i żonę w Szkole Pedagogicznej w Wilejce przyjąłem propozycję pracy w Szawlach, bo potrzebne było mieszkanie. Tam w zjednoczeniu budowlanym dorobiłem się stanowiska zastępcy dyrektora generalnego.

I wrócił Pan jednak do Wilna.

W roku 1987 wróciłem do Wilna w związku z powołaniem mnie na stanowisko zastępcy ministra budownictwa Litwy. Po szeregu różnych rekonstrukcji zespołu ministerstwa w roku 1990 przeszedłem do prywatnego biznesu, a od roku 1995 jestem współwłaścicielem i dyrektorem komercyjnym spółki "Centro kubas". Niestety z powodu choroby nowotworowej zmarła mi w wieku 37 lat żona Waleria. Założyłem nową rodzinę. Dzieci - Wiktor i Simona dobrze się urządziły, mam już wnuków. Żona Natalia kocha moje dzieci. Wychowaliśmy także na pięknego chłopca jej syna Andrzeja. Jestem więc szczęśliwy w moim rodzinnym mieście. I taki jest pokrótce mój życiorys.

A Pana życiowe credo?

Jestem już w wieku, kiedy człowiek raczej się nie zmienia, pozostaje sobą, bo już nie ma ani czasu, ani potrzeby na takie zmiany. Robię to, co myślę, nie chcę się nikomu przypodobać, nie chcę po sobie zostawić nieprawdy czy niechęci. Chcę, aby lata upływały pozostawiając po sobie sumiennie, odpowiedzialnie i z honorem spełniony obowiązek.

Polska Partia Ludowa jako jedyna na Litwie zapisała w swoim programie, iż będzie przestrzegała wzniosłych tradycje tolerancji WKL. Pana rodowód związany z rozległym terenem Ziemi Wileńskiej od Wilna do Kiernowy, jak najbardziej pasuje do tego, aby ten teren i tu mieszkających ludzi właśnie reprezentować.

Historia Wielkiego Księstwa Litewskiego, współżycie ludzi różnej narodowości, różnej wiary, godna nie tylko przypomnienia, ale i naśladowania. Te zasady powinniśmy stosować nie tylko abstrakcyjnie do całego społeczeństwa, ale przede wszystkim do każdego z nas. Jestem przekonany, iż szczególnie obecnie powinny nas wszystkich cechować wyższy poziom kultury, wyższy poziom tolerancji i wzajemnego szacunku, co pozwala jednocześnie być sobą, zostawać przy swoim zdaniu, nosić w sobie szczególną wartość własnej indywidualności i niepowtarzalności. Powinniśmy być odważnymi, odpowiedzialnymi, szanującymi siebie i innych obywatelami tej Litwy, która została po WKL, pozostając jednocześnie Polakami.

Bo zawsze, powtarzam, warto być sobą, nie ulegając tendencjom, gdy nieuczciwie zwyciężyć, nieporządnie wyprzedzić partnera czy konkurenta w niektórych środowiskach uznaje się za życiowy sukces. To mnie nie odpowiada, to mnie nie przekonuje, ponieważ to nie buduje i nie konsoliduje nasze społeczeństwo.

Właśnie z tych powodów należę do Polskiej Partii Ludowej.

Dziękuję za rozmowę, licząc na możliwość jej kontynuacji z tym, by nasz Czytelnik mógł również poznać Pana plany i poglądy jako polityka.

Ryszard Maciejkianiec

Nasz Czas 17/2003 (606)