Naczelny ma głos


Natychmiastowych zmian nie będzie

Niech nikogo z nas nie mylą i nie uspakajają pozytywne wyniki referendum. Referendum - to tylko preludium do zmian, które nastąpią nie natychmiast i nie od razu. Zmiany w naszym życiu będą następowały bez wątpienia razem ze zmianami w naszym myśleniu i działaniu, razem ze zmianami w stylu sprawowania władzy, razem z tym, jak nareszcie zaczniemy się czuć pełnoprawnymi obywatelami, nie lękając się wypowiadać swoje własne nieskrępowane zdanie, nie pozwalając zawłaszczać naszych małych ojczyzn przez nie godne naszej reprezentacji osoby, które wykorzystując nieśmiałość i lęki naszej ludności dziś przestępczo dysponują naszą ziemią i imieniem, a chciałyby jeszcze i przyszłością. Obecność w Unii jest też wielkim wyzwaniem dla młodzieży, której przyjdzie żyć w innych warunkach i, której tym warunkom trzeba będzie sprostać.

Zapewne, że referendum z jego najlepszym wynikiem wśród krajów, które już przeprowadziły podobne głosowania, na jakiś czas pozwoli politykom nosić aureolę zwycięzców, jakoby bardzo mądrze i z oddaniem przewodzących narodowi. Niestety, badania opinii publicznej i ocena analityków co raz wyraźniej wykazują, że za minione lata nie powstały obywatelskie elity polityczne, a jedynie partyjne klany, pilnujące własnego grupowego interesu. "Po ponad dziesięciu latach niepodległości zakwitła i rozwinęła się cała mnogość politycznych przedsiębiorców i buchalterów, natomiast prawie wcale nie pojawili się prawdziwi politycy", zauważa na łamach "Veidasu" V. Radzvilas. Miejmy więc nadzieję, że właśnie nasza obecność w składzie UE te demokratyczne procesy znacznie przyśpieszy, a "buchalterom politycznym", myślących nie w kategoriach społecznego interesu, a tylko w ramach chłodnych kalkulacji odnośnie liczby urzędniczych krzeseł za układ, po prostu zabraknie miejsca na arenie politycznej.

Minione referendum było też ostatnią szansą istnienia na arenie politycznej dla Akcji, której przedstawiciele przez kilka lat agitując na "nie" i nawet utrudniając tworzenie komisji do referendum, w ostatniej chwili zmienili jednak taktykę, widząc, że po serii skandalicznych zachowań jest to deska ratunku i dla partii.

Ostatnio jeden z byłych działaczy społecznych zauważa, iż nikt nie świętuje 15 - lecia powołania Związku, widocznie zapominając, że sam osobiście zainicjował trwający dotychczas proces sądowy, który nie pozwala na jakiekolwiek godne uroczystości. Tym bardziej myląc daty, ponieważ 10 - lecie organizacji było uroczyście obchodzone zaledwie przed czterema laty. Zresztą głosując za UE powinniśmy sobie uświadomić, iż chodzić nam przede wszystkim powinno o wysiłek własny, a nie pompatyczne obchody i możliwość oceny działalności innych.

Wszystkie zmiany zaczynajmy więc od siebie samych.

Ryszard Maciejkianiec

Nasz Czas 17/2003 (606)