"Nasza Polonia" nr 146
ESTONIA

Dziś kolejny fragment opracowania powstałego po wizycie w północno-wschodniej Estonii grupy studentów wtedy jeszcze Salezjańskiego Instytutu Wychowania Chrześcijańskiego a dziś Instytutu Pedagogiki im. Św. Jana Bosko UKSW i Uniwersytetu Warszawskiego.

SPOTKANIE Z POLAKAMI W ESTONII

Przygotowania do naszego wyjazdu trwały ponad rok. Najpierw była to fascynacja pięknem krajobrazu, zabytkami, dostrzeżona podczas turystycznego wyjazdu do Tallinna. Później przyszło zainteresowanie ludźmi. W czasie jednej z rozmów z byłym radcą handlowym w Estonii, dowiedzieliśmy się o sytuacji żyjących tam Polaków. Po powrocie do Warszawy zaczęliśmy zastanawiać się w kręgu znajomych czy nie warto byłoby pojechać i zobaczyć, jaka jest kondycja polskiej mniejszości w tym kraju, dowiedzieć się o ich historii przybycia na tereny Estonii. Zainteresowało nas czy mają a jeżeli tak, to jakie kontakty z innymi grupami etnicznymi. Czy utrzymują związki z Macierzą w końcu ciekawi byliśmy historii poszczególnych rodzin i ich zaangażowania w życie polskiej wspólnoty. My - grupa studentów wtedy jeszcze Salezjańskiego Instytutu Wychowania Chrześcijańskiego a dziś Instytutu Pedagogiki im. Św. Jana Bosko UKSW i Uniwersytetu Warszawskiego, postanowiliśmy na tak postawione pytania poszukać odpowiedzi u źródeł. Przy wsparciu merytorycznym profesora Wiesława Theissa, nadaliśmy naszemu wyjazdowi charakter naukowy. Nawiązaliśmy kontakt z proboszczem parafii w Ahtme - Wschodnia Wironia, franciszkaninem ojcem Augustynem Loska OFM, który w rozmowach telefonicznych wykazywał zainteresowanie naszymi pomysłami oraz z ambasadą Polską w Tallinie, gdzie uzyskaliśmy pomoc od konsula p. Adama Sitarskiego. Równolegle prowadziliśmy poszukiwania funduszy na naszą wyprawę. Ostatecznie udało nam się zainteresować tematem badania pamięci społecznej i dziedzictwa kulturowego, Fundację ?Pomoc Polakom na Wschodzie"oraz kilka firm prywatnych.

PODRÓŻ

Przygotowani naukowo, wyposażeni w fundusze, niezbędne do prowadzenia badań, adres do o. Augustyna wyruszyliśmy do Estonii. Po drodze mijaliśmy Litwę i Łotwę. Podróż do Tallinna trwała ok. 18 godzin, ale estoński autokar był bardzo wygodny. Poza tym humory nam dopisywały, a mała liczba pasażerów pozwalała na bardzo wygodną podróż. Nie było nam obce przekonanie, że dojedziemy do kraju mlekiem i miodem opływającego. Wtedy ilość zamkniętych obszarów negocjacyjnych z UE, była nam znana - większa niż naszych. Poza tym wiedzieliśmy o szybkości zmian gospodarczych i politycznych jakie dokonują się w tym nadbałtyckim kraju. Tallinn tak samo jak kiedyś, piękny i dostojny. Stare miasto lśni bielą odnowionych domów i świątyń różnych wyznań. Najwspanialsza w krajach nadbałtyckich starówka. Plątanina wąskich uliczek, gotycki ratusz, rzędy mieszczańskich kamieniczek, interesujące Kościoły i mury obronne z wieloma basztami. Miasto po latach sowietyzacji odzyskuje swój hanzeatycki i nadmorski charakter, typowy dla innych metropolii skandynawskich. W Tallinnie mieliśmy przesiadkę i po trzech godzinach dojechaliśmy do Jöhvi - miasta oddalonego od Ahtme o 5 km. Do parafii zostaliśmy przywiezieni przez p. Wiktora Kolesienia ? prezesa miejscowego Związku Polaków. Pod gościnnym dachem o. Augustyna dostaliśmy do dyspozycji 2 pokoje, w których mieszkaliśmy prawie dwa tygodnie. Następnego dnia rano poszliśmy na Mszę Świętą. Chociaż był to dzień powszedni zobaczyliśmy ok.20 osób uczestniczących w nabożeństwie. Po mszy zostaliśmy poproszeni o przedstawienie się i opowiedzenie o naszych planach na najbliższe dni. Przyjęcie nas przez tamtejszych Polaków okazało się bardzo serdeczne.

STARSZE POKOLENIE POLAKÓW

Od razu pierwszego przedpołudnia zgłosiło się kilka najodważniejszych kobiet do rozmów z nami. Następnego dnia, gdy tylko powiedzieliśmy, że czekamy na kolejne osoby, przychodzili następni ludzie, bardzo często z pełnymi rękami słodyczy i owoców, poza tym niektóre panie obdarowywały uczestniczki naszej wyprawy ręcznie robionymi chustami i serwetami.

Mogłoby wydawać się, że ta Polonia nie różni się w niczym od tak życzliwych i pogodnych Polaków, których wzruszone oblicza widzimy np. w TV, gdy przyjeżdżają do Polski na zaproszenie Prezydenta RP z okazji świąt Bożego narodzenia. Tymczasem zawsze podczas naszych rozmów płynęły łzy. Powodów było mnóstwo: syn alkoholik, brak środków na utrzymanie - średnia emerytura w Estonii to ok 500 koron ( 1złoty = 4 korony) u innych tęsknota za miejscem, które w młodości opuścili. I mimo że za chwilę podkreślali, że są szczęśliwi, bo mają na miejscu katolicką parafię i księdza z Polski, to zdają sobie doskonale sprawę, że ich dzieci nie chodzą do Kościoła, bo nie czują takiej potrzeby i to sprawia im ogromny ból. Usprawiedliwiają się tym, iż w czasach ZSRR, najbliższy Kościół, o którym wiedzieli był w Rydze, a okazją do praktyk religijnych, takich jak spowiedź, komunia, chrzest, był wyjazd raz w roku na wczasy w rodzinne strony. Wiedzą, iż rodziny, w której oni się wychowali, dużej, wielopokoleniowej, gdzie Bóg, jakkolwiek go definiowali, był spoiwem, siłą podtrzymującą domowe więzy nie da się już przywrócić. Obecnie wśród 40 - latków często można znaleźć takich, którzy żyją w rozbitych związkach lub tworzą rodziny małe wyizolowane, często narażone na plagę alkoholizmu. Średnie pokolenie Polaków w Estonii jest bardzo bierne, zresztą jak większość społeczeństwa postsowieckiego, narażone na olbrzymie bezrobocie i tak naprawdę bez perspektyw na podjęcie jakiejkolwiek pracy. Trzeba wiedzieć, że estoński pracodawca nie przyjmie do pracy osoby, która nie potrafi posługiwać się językiem urzędowym. Polacy właściwie Estońskiego nie znają.

REGION IDA - VIRUMAA

Nasze spotkania z Polakami nie ograniczały się tylko do Ahtme. Razem z o. Augustynem jeździliśmy do parafii katolickich w Sillamäe, Narvie, Kiviöli, gdzie większość stanowią Polacy. We wspomnianych miastach cały czas można wyczuć silnego sowieckiego ducha. W architekturze dominuje ?stalinowski empire"i wielka płyta. Najstarsze domy, budowane jeszcze przez jeńców niemieckich na przełomie lat 40 i 50, są w opłakanym stanie. Odpadające tynki, rozsypujące się balkony, opuszczone mieszkania, podwórka zarośnięte wysoką trawą... Niewiele lepsze wrażenie robią nowe bloki. Wiele z nich stoi niedokończonych, gdyż wraz z upadkiem ZSRR prace przy ich budowie zostały wstrzymane i dziś straszą swoją pustką. Zresztą gdyby ktoś chciał zamieszkać w tym regionie z kupnem mieszkania nie miałby najmniejszych problemów. Przykładowa cena trzypokojowego mieszkania w Ahtme to 16 tysięcy koron estońskich, co w przeliczeniu na złotówki daje około 4 tysiące złotych.

Uczestnicy wyprawy do Estonii chcieliby złożyć szczególne podziękowania dla pana Marcina Nurowskiego za zarażenie ich miłością do Estonii.

Dominik Kmita

Nasz Czas 14/2003 (603)