Wystawy


Obraz Wilna w obiektywie
Mariusza Hermanowicza

8 kwietnia w Wilnie w Polskiej Galerii Artystycznej (ul. Išganitoju 2/4, tel. 212-3020) została otwarta wystawa fotografii Mariusza Hermanowicza, która potrwa do końca kwietnia. W związku z tym, że jest ona poświęcona naszemu miastu - zapraszamy do obejrzenia.

Mariusz Hermanowicz ur. w 1950 roku w Olsztynie, od 1982 r. mieszka w Orleanie, we Francji. Studia w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Teatralnej i Telewizyjnej w Łodzi.

Od 1974 roku bierze udział w wielu wystawach w kraju i za granicą m.in. Canon Photo Gallery w Genewie, Photographers Gallery w Londynie, PAAS Gallery w Nowym Jorku. Od 1979 roku regularnie wystawia w Małej Galerii ZPAF-CSW w Warszawie, gdzie prezentował swoje 4 wystawy indywidualne i wziął udział w jednej z wystaw zbiorowych. W 1998 r. brał udział w I Biennale Fotografii Polskiej w Poznaniu, a w 2001 roku w zbiorowej wystawie "Czas w fotografii" w Galerii Miejskiej w Częstochowie.

Jego prace znajdują się w licznych kolekcjach publicznych i prywatnych w kraju i za granicą. Od kilku lat zajmuje się genealogią.

W latach 1999 i 2002 Hermanowicz przebywał w Chile, gdzie badał rodzinne archiwa związane z rodziną Domeyków, której jest potomkiem w prostej linii.

Autor wystawy Mariusz Hermanowicz o sobie

WILNO, to miasto młodości moich rodziców. Również życie wielu innych moich przodków było z tym miastem, z tym regionem, związane. Urodziłem się w mieście leżącym tylko 350 kilometrów od Wilna, ale już w innych czasach, w czasach gdy istniał jeszcze Związek Sowiecki. Wtedy było bardzo trudno przebyć te 350 kilometrów. Moje podróże do Wilna odbywałem więc na starych mapach, na starych fotografiach, wędrowałem jego ulicami w wyobraźni.

Po raz pierwszy dotarłem do tego miasta dopiero w 1995 roku. Potem wracałem tam wielokrotnie. Głównym celem moich podróży na Litwę i na Białoruś było zbieranie materiałów do "Księgi przodków", mojego opus magnum, które może kiedyś ukończę. Oczywiście, robiłem zdjęcia w Wilnie - zdjęcia pamiątkowe, wspomnieniowe, mniej więcej takie, jakie robią wszyscy turyści. Ale nigdy nie myślałem, że mógłbym odważyć się na uczynienie Wilna tematem jakiejś mojej serii prac (...)

A jednak, gdy byłem w Wilnie w 2000 r., gdy chodziłem jego ulicami, które znałem coraz lepiej, zaskoczony zostałem nagłą myślą, że mam ochotę wrócić tu, pomieszkać dłużej (na tyle, na ile pozwala mi jednorazowo mój pracodawca, czyli na miesiąc) i po prostu pofotografować to miasto dla własnej przyjemności. Sfotografować to wszystko, co kocham w tym mieście i zabrać ze sobą, tak by już nikt i nigdy nie mógł mi tego odebrać. Wstając codziennie o świcie, przemierzając Wilno wzdłuż i wszerz, rozstawiając mój aparat, robiąc zdjęcia, przeżyłem chwile bardzo intensywnego szczęścia... Tego też mi nikt nie odbierze(...)

Wystawę tę chciałbym zadedykować moim wileńskim przyjaciołom - Rucie Vitkauskiene i Kęstutisowi Stoškusowi, bez pomocy których byłoby mi o wiele trudniej te zdjęcia zrobić, a zrobienie niektórych byłoby po prostu niemożliwe.

Marek Grygiel - kurator wystawy

W cyklu zdjęć wykonanych w ciągu dwóch ostatnich lat w Wilnie Mariusz Hermanowicz oprócz komentarza wstępnego, odnoszącego się do całej serii, pozostawia nas ze swoimi fotografiami właściwie sam na sam. Wilno, miasto dla niego szczególne, do którego ma stosunek emocjonalny, jest przez niego fotografowane klasyczną metodą, aparatem wielkoformatowym, w sposób w jaki wykonywali to, o czym sam wspomina, Czechowicz, Bułhak i tylu innych wspaniałych miejscowych fotografów z przeszłości.

Zdjęcia te są bezpretensjonalne, niezwykle starannie przemyślane pod względem kompozycyjnym, dla kogoś kto zna twórczość np. Bułhaka, stają się reinterpretacją tamtych fotografii z tym, że wykonanych już w zupełnie innych warunkach!

Podczas wielodniowych, niezwykle żmudnych, a nawet wyczerpujących peregrynacji z ciężkim sprzętem po Wilnie i okolicach Mariusz Hermanowicz dokonał szczególnego zapisu wyglądu miasta u progu trzeciego tysiąclecia.

Opracowanie Instytut Polski w Wilnie

Na zdjęciu: autor wystawy drugi z lewa podczas otwarcia.

Nasz Czas 13/2003 (602)