"Nasza Polonia" nr 146
ESTONIA

Historie przybycia Polaków do Estonii

Kolejny fragment opracowania powstałego po wizycie w północno-wschodniej Estonii grupy studentów wtedy jeszcze Salezjańskiego Instytutu Wychowania Chrześcijańskiego a dziś Instytutu Pedagogiki im. Św. Jana Bosko UKSW i Uniwersytetu Warszawskiego.

Dominik Kmita, Wojciech Nurowski

Przechodząc do opisu historii Polonii estońskiej warto cofnąć się do XVI wieku, kiedy to w wyniku zwycięskich wojen prowadzonych przez Stefana Batorego z Iwanem Groźnym, południowa Estonia znalazła się w granicach Rzeczpospolitej Obojga Narodów. W Dorpacie znajdował się garnizon dragonów wsławionych świetnym zwycięstwem ze Szwedami pod Kirholmem w 1605 roku.

Struktura narodowościowa Estonii kształtowała się w ostatnich dwóch wiekach następująco: na objętym analizą terytorium rosyjskim spis ludności z 1897 roku odnotował 958,3 tys. mieszkańców, w tym 867,8 tys. osób deklarujących język estoński, jako swój ojczysty. Liczba Polaków w przeprowadzonym spisie wyniosła 2,3 tys. osób. Polacy koncentrowali się przede wszystkim w Rewalu (dzisiejszy Tallinn) i Dorpacie (dzisiejsze Tartu), siedzibie znanego uniwersytetu, jedynego w granicach imperium rosyjskiego z wykładowym językiem niemieckim, gdzie polscy studenci zawsze odgrywali znaczącą rolę. Wśród polskich absolwentów tej uczelni wypada wymienić Tytusa Chałubińskiego, wybitnego klinicystę.

W niepodległej już Estonii przeprowadzono dwa powszechne spisy ludności. Pierwszy odbył się w 1922 roku. Polacy zostali zakwalifikowani do grupy innych narodowości, która wynosiła 1,3%, czyli 14,5 tys. osób. W drugim spisie z 1 III 1934 roku, Polacy zostali uwzględnieni już jako osobna mniejszość narodowa, licząca ok. 1,5 tys. osób, czyli 0,1% wszystkich mieszkańców.

Pierwszy powojenny spis ludności w Estońskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej przeprowadzono w 1959 roku, gdzie liczba Polaków wahała się w granicach ok. 2,3 tys. osób, co stanowiło 0,2% ogółu mieszkańców. Pomimo wojny, liczba Polaków uległa w tym okresie znacznemu wzrostowi, co wiązało się głównie z migracją robotników rolnych do miast tuż po II wojnie światowej. Ostatni spis ludności przed rozpadem ZSRR odbył się w 1989 roku. Ujawnił łączną liczbę Polaków na 3008 osób, skupiających się głównie w pięciu miastach: Tallinie - 1329, Kohtla - Järve - 470, Tartu - 179, Narvie - 170 i Pärnu - 81. Należy tu zaznaczyć, że z tej liczby jedynie 600 osób deklarowało język polski, jako swój ojczysty. Świadczy to o tym, że mieszkający po II wojnie światowej w Estonii Polacy nie posługiwali się językiem estońskim ani swym własnym, ulegali językowej rusyfikacji, a nie estonizacji. Trudno ocenić w jakim procencie byli to potomkowie Polaków, mieszkających w przedwojennej Estonii, a w jakim powojenni migranci z Litwy, Łotwy, Ukrainy i Białorusi. Wypada w tym miejscu zaznaczyć, że w przeciwieństwie do warunków istniejących w republikach Ukraińskiej czy Białoruskiej, w Estonii nie pojawił się w zasadzie proces rusyfikacji językowej ludności miejscowej. Dla 98,9% Estończyków językiem ojczystym był w 1989 roku ciągle język estoński. Nastąpiła rusyfikacja Estonii jako kraju, a nie ludności estońskiej.

W czasie naszych poszukiwań ludzi o polskich korzeniach, dotarliśmy do pani Janiny Buławko, która do Kiviöli przyjechała przed II wojną światową.

W końcu lat trzydziestych w Estonii zlikwidowano bezrobocie, zaczęto też sprowadzać z Polski robotników sezonowych do pracy w rolnictwie i górników do kopalń łupków bitumicznych. Dochody ludności wzrastały, a stopa życiowa w Estonii była wyższa niż w innych krajach wschodniej i południowej Europy, aczkolwiek wyraźnie ustępowała rozwiniętym krajom zachodnioeuropejskim. Losy Polaków, którzy zamieszkiwali te tereny jeszcze w okresie międzywojennym są bardzo tajemnicze, gdyż na skutek zawieruchy wojennej, a później czystek i wywózek, ocalały jednostki. Nasza rozmówczyni wyjeżdżając z Estonii na początku wojny, wróciła do niej po 15 latach i ku jej zdziwieniu nie zastała nikogo z przedwojennych polskich mieszkańców miasta.

Zdecydowana większość osób, z którymi rozmawialiśmy, należała do drugiej dużej fali Polaków, przybyłych do Estonii z terenów byłych kresów polskich w latach 50 i 60 XX w. W tym czasie przystępowano na nowo włączonych do ZSRR terenach, do "socjalistycznej przebudowy rolnictwa", czyli kolektywizacji oraz walki z kułakami. Polacy, którzy nie chcieli wypełnić deklaracji o przystąpieniu do kołchozu, zmuszani byli do tego pośrednio, poprzez nakładanie na ich gospodarstwa niemożliwych do zapłacenia podatków. Ludzie, którzy nie chcieli zgodzić się na ten przymus, korzystali m.in. z możliwości wyjazdu na roboty w kopalniach łupków bitumicznych w Estonii. Stąd ta licząca przeszło 1000 osób, polska mniejszość w północno wschodniej Estonii.

Przez wiele lat nie można było jednak mówić o wspólnocie, gdyż większość z tych ludzi nie wiedziała, że są tu inni Polacy. Dochodziło do paradoksalnych sytuacji, gdy w pracy ludzie na jednej zmianie, nie mówili do siebie po polsku, ale po rosyjsku, gdyż nie wiedzieli, że rozmawiają z rodakiem.

I oto, gdy w 1991 roku Estonia odzyskała ponownie niepodległość i gdy władze Estonii pozwoliły na publiczne wyznawanie wiary, ujawniła się wielka liczba katolików w tym pochodzenia polskiego. Ksiądz Rein Ounapuu, jedyny wówczas duszpasterz na całą Estonię, nie był w stanie sprostać zadaniom; trzeba było przyjąć pomoc kapłanów z zagranicy. W okresie pierwszej połowy lat 90, znaleźli się wśród katolików - Polaków wielcy entuzjaści wybudowania świątyń katolickich jak i działania w jego strukturach w Narva, Sillamäe, Ahtme i Kiviöli byli to p. Teresa Komarova, państwo Czernomorscy, p. Julia Vorobiowa z Narvy, państwo Kunawicz z Sillamae, p. Janina Dzisko, p. Katarzyna Marcinowicz, p. Leonarda Tulko, p. Stanisława Kirianin, p. Walentyna Pacukiewicz, p. Leokadia Apanczonek, p. Jadwiga Pienieżko, p. Kazimiera Koskielainien, p. Maria Stasiłowicz, p. Edward Turło, p. Władysław Moroz, p. Józef Piotrowski, p. Antoni Krywaszonek, p. Bolesław Skaczko, p. Jan Karabanowicz, p. Franciszek Popakul z Kohtla - Jarve, Johvi i Ahtme. Dzięki ich staraniom powstały w tych czterech miastach kościoły i kaplice. Służą one nie tylko katolikom, ale jak jest w Sillamäe, również wspólnocie protestanckiej, która w tym mieście nie ma swojej świątyni. Przykład tego rodzaju współpracy nie jest odosobniony, gdyż wspólnota katolików w Ahtme, na początku lat 90, zanim wybudowano kościół katolicki, spotykała się w świątyni protestanckiej.

Aktywność Polaków na niwie społeczno - kulturalnej z każdym rokiem zwiększa się. Przykładem tego typu działań jest istnienie polskiego chóru w Narvie. Założycielką i dyrygentką jest Julia Vorobiova. Chór składa się z 10 kobiet w wieku ok. 60 lat. Oprócz lokalnych koncertów, występuje podczas każdej niedzielnej mszy. Miały miejsce wyjazdy na koncerty do Tallinna i na festiwal chórów polonijnych w Koszalinie w 2001 roku. Dla tej garstki osób było to wielce podniosłe wydarzenie. Jak podkreślała sama dyrygentka, możliwość wyjazdu do Polski, jak i zaprezentowanie własnej twórczości, tego czym żyją, pozwoliło odczuć im, że nie są zapomniani, że mają do spełnienia ważną misję edukacyjną wśród młodszego pokolenia.

W związku z publikowaniem przez nas fragmentów tej pracy, autorzy prosili o zamieszczenie specjalnego podziękowania:

Nasz wyjazd możliwy był dzięki życzliwości władz i wykładowców Instytutu św. Jana Bosko Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, dzięki pomocy finansowej ze strony Senatu RP: Fundacji - "Pomoc Polakom na Wschodzie", Klubowi Inteligencji Katolickiej w Warszawie - funduszowi stypendialnemu, panom Adamowi i Tadeuszowi Szewczyk - Autoryzowany Dealer Volkswagen, panu Tadeuszowi Jaźwińskiemu - Avissa Renault, Bankowi Spółdzielczemu oddział w Wisznicach, firmie Nokia Polska oraz pomocy rzeczowej w postaci błon fotograficznych przekazanych przez pana Dariusza Smolarka.

DK i MN

Nasz Czas 13/2003 (602)