"Nasza Polonia" nr 151
ESTONIA

Dominik Kmita, Wojciech Nurowski

MŁODZIEŻ
SPOTKANIE Z POLAKAMI W ESTONII

Publikujemy dziś fragment opracowania powstałego po wizycie w północno-wschodniej Estonii grupy studentów wtedy jeszcze Salezjańskiego Instytutu Wychowania Chrześcijańskiego a dziś Instytutu Pedagogiki im. Św. Jana Bosko UKSW i Uniwersytetu Warszawskiego.

Jak ma się rzecz z najmłodszym pokoleniem Polaków? Tych babcie i dziadkowie przyprowadzają do Kościoła na niedzielne Msze, na lekcje religii i języka polskiego. Jest to jakby plaster na ich sumienie, które może pytać o to, jak wychowali swoje dzieci. Ale młodzież ma też inne zainteresowania, wychowana na programach popularnej stacji telewizyjnej MTV, na szarym blokowisku, poszukuje swojej tożsamości narodowej. Mieszkają w Estonii, urodzili się w mieszanych rodzinach, polsko - rosyjskich, a paszporty mają "szare", czyli są tzw. bezpaństwowcami. Oczywiście mają marzenia - wyjechać. Polska to dobre miejsce do studiowania, dla wielu miejsce, w którym chcieliby mieszkać. Inni myślami wybiegają jeszcze dalej: Anglia. Na pytanie, co by chcieli tam robić, nic nie odpowiadają, nie wiedzą, chcą tylko wyjechać. W tym miejscu należałoby się zastanawiać czy i w jakim stopniu posiadanie polskiego obywatelstwa jest dla nich szansą na wyrwanie się z miejsca urodzenia w celu poprawy standardu życia, zarabiania większych pieniędzy, a w jakim kierują się miłością do Polski. Paradoksem z jakim zetknęliśmy się podczas rozmów z uczniami jest system edukacyjny. W Ahtme są dwa sąsiadujące ze sobą gimnazja. Jedno rosyjskie, drugie estońskie. Jak się okazało różnica jest tylko w nazwie bo w jednym jak i w drugim wszystkie przedmioty oprócz języka estońskiego są wykładane po rosyjsku.

Nie mogłem powstrzymać się, podczas spotkania z grupą młodzieży, przed zadaniem pytania dotyczącego hipotetycznej konfrontacji piłkarzy Polski i Rosji. Ku naszemu wielkiemu zdziwieniu, osoby deklarujące swoją Polskość mówiły, że kibicowałyby Rosji... Dla nas, na dźwięk hymnu narodowego ?coś" staje w gardle i tego typu stwierdzenie było niezrozumiałe. Ale czy należy tym młodym osobom się dziwić? Przecież kontakt z językiem polskim mają dopiero od czasu, gdy przy katolickiej parafii rozpoczęto jego nauczanie. Musimy pamiętać, że w pracy jak i w domach Łotyszy, Litwinów, Białorusinów, Ukraińców i innych narodowości mówiono zawsze po rosyjsku. Przeprowadzone kolonie dla dzieci, organizowane w Polsce, jeśli chodzi o podnoszenie umiejętności językowych nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Młode osoby mówią, że wracają z takich wyjazdów bez jakichkolwiek znajomości z polskimi rówieśnikami. Oczywiście nie można nikogo zmusić do przyjaźni z drugą osobą, ale nie wierzę, że nie ma w Polsce osób, które nie chciałyby pomóc naszym rodakom. Problemem jest sprawna i skuteczna organizacja i realizacja tego typu przedsięwzięć.

...dalszy ciąg wkrótce.

Nasz Czas 12/2003 (601)