Czas


Ks. Jan Zalewski

Spojrzenie (z roku 1915) na przyszłość

Polaków i Polski. (cz.I)

Zbliżająca się kanonizacja bł. Julii Urszuli Ledóchowskiej 18. maja 2003 roku w Rzymie, jest znakomitą okazją do przeprowadzenia refleksji nad darem i zadaniem, jakim jest los Ojczyzny, którą Bóg powierza każdemu z nas. Częstym zjawiskiem współcześnie jest narzekanie na dzisiejsze "trudne czasy" i wspominanie, że dawniej? A jednak, czy dawniej było lepiej i łatwiej?

Spróbujmy spojrzeć na Polskę i Polaków w 1915 roku, gdy trwała I wojna światowa, poprzez znanego duńskiego krytyka i historyka literatury - Georga Brandesa (1842-1927), który pod wpływem kontaktów z Julią Ledóchowską napisał jeden z ważniejszych artykułów o Polsce zamieszczonych w "Politiken" 23 listopada 1915 r.

Wyjątkowy jest wstęp do artykułu "Polska", który jest rzadko spotykanym świadectwem człowieka, którego niezależność intelektualna i społeczno-polityczna jest powszechnie znana.

Georg Brandes charakteryzuje Julię Ledóchowską jako:

Kobietę, "która poświęciła swojemu krajowi i narodowi, każdy dzień ze swojego życia".

Jako jedna z wielu wspaniałych polskich kobiet "jest polska aż do szpiku".

Jej namiętność tym bardziej rośnie, im większa jest zewnętrzna bezsilność jej Narodu.

Uznaje się tylko za Polkę i nikogo innego.

Ma inne spojrzenie na stosunki panujące w swojej Ojczyźnie.

Nie prowadzi wytwornego i bezczynnego życia, ale je poświęciła dla wychowania polskich młodych dziewcząt.

Oprócz tych języków, w których została wychowana, zawsze mogła mówić po polsku, rosyjsku, francusku, niemiecku, angielsku i włosku, a w ostatnich jeszcze latach nauczyła się mówić po fińsku i szwedzku.

Jest zadziwiające, jak to, co mówi brzmi w naszym powierzchownym świecie.

Jest dobrym mówcą, który występuje w dobrym imieniu i apeluje o dobroć.

Duński autor przedstawia także rodzinę Hrabiny, jako w polskiej historii znakomitą. Jej stryj był tym znanym kardynałem Ledóchowskim (Mieczysław 1789-1870), który jako arcybiskup Poznańsko-Gnieźnieński odmówił podania się majowemu prawu Bismarka. Uczyniono Go w 1866 roku arcybiskupem w nadziei, że ograniczy w Poznaniu narodową agitację, ale walka Bismarka z Kościołem Katolickim wyniosła Go na czoło partii opozycyjnej i doprowadziła następnie w latach 1874-76 do więzienia. W roku 1875 papież Pius IX, który bardzo cenił Ledóchowskiego, ustanowił go kardynałem.

Jej rodzina ma także i w dzisiejszych dniach (w 1915 r.) wielkie imię w katolickim świecie. Jej brat (Włodzimierz 1866-1942) jest samym generałem Jezuitów.

Z drugiej strony Brandes mówi duńskiemu czytelnikowi, że Hrabina nie jest całkiem polska, gdyż ze strony matki pochodzi ze starej szwajcarskiej szlacheckiej rodziny Salis z Graubünden. Rodzina ta ma wiele gałęzi, z których jedna dała królowi francuskiemu oficera Gwardii Szwajcarskiej podczas rewolucji.

Wojna (1914-1918) - walka narodów przekonanych, że spierają się o dobrą sprawę, o prawo, o prawdę, przeciwko kłamstwu

Należy podkreślić, że Georg Brandes pisze swój artykuł o I wojnie światowej na samym jej początku i jednocześnie wspomina, że już w 1886 roku o Polsce pisał, że jedynym jej możliwym wyjściem z obecnego położenia jest wielka wojna pomiędzy Rosją , Niemcami i Austrią.

Ciekawe są jednak jego przemyślenia o motywach podjęcia wojny przez Rosję, Niemcy i Austrię. Oficjalna argumentacja jest bardzo jednoznaczna. Wszystkie narody są przekonane, że należy się spierać o dobrą sprawę, o prawo, o prawdę, przeciwko kłamstwu. Ale w międzyczasie zmuszeni są oni wszyscy równocześnie do przerażającego zajęcia się wzajemnym masakrowaniem się. Autor już w 1915 roku mówi o tym, że ludzki geniusz jest nieskończenie bardziej wyrafinowanym diabłem niż ten, którego w swoim czasie Goethe opisał w "Fauście" tymi sławnymi słowami:

Część z każdej siły,
Zawsze chce zła i zawsze dokona dobra.

Geniusz ludzki (jako duch wszystkich narodów) tak aktualny w naszych dniach, tak właśnie przeciwnie i inaczej przeraża. On i części z tej siły,
Która zawsze chce dobra i zawsze dokona zła.

Gdyż wszyscy w naszym wieku główni mężowie stanu, oficjalni urzędnicy i zwykli ludzie, wszyscy politycy oraz generałowie i admirałowie, dowódcy batalionów i okrętów, z pewnymi wyjątkami, chcą z dnia na dzień dobra. Ale ta szlachetna wola wypowiada się nieprzerwanym wywoływaniem zgrozy, okrucieństwa bez miary, rozmiaru morderstw. Ziemia wcześniej nie znała tego, że cała walka w dobrej służbie, jako jedyny pewny wynik na obrzydliwie uczynione zło, które musiała jak sądzę, spowodować dzika i pełna nienawiści zniszczenia - wściekłość.

Może warto, także w tym miejscu, pomyśleć o czasach dzisiejszych, o 2003 roku?

Nasz Czas 11/2003 (600)