Naczelny ma głos


Piąta władza - prasa

Dziś w magazynie "Czas" zamieszczamy kolejną publikację znanego naszym Czytelnikom autora Mirosława Gajewskiego, poświęconą Szumskowi i tym ludziom, dzięki którym miejscowość została odnotowana w historii, a ich materialny dorobek do dziś służy mieszkańcom miasteczka i okolic.

Kiedyśmy na jesieni robili zdjęcia do przygotowywanej publikacji, chodząc po zachowanym w dobrym stanie pałacu i zarośniętym pałacowym parku odnosiło się wrażenie, że troskliwi gospodarze tej ziemi wyszli zaledwie na chwilę...Cmentarz, grobowiec hrabiny Komarowej, tej która łożyła na rozwój miasteczka, na oświecenie ludności, na kościół i szkołę - całkowicie zniszczony i tylko czyjaś litościwa ręka zaznaczyła miejsce wiecznego spoczynku zwykłym metalowym krzyżem...

Wszystko to jeszcze raz uzmysławia w jak wielkim niespłaconym długu jesteśmy wobec pokoleń tych, co w odróżnieniu od nam współczesnych byli zapobiegliwymi gospodarzami i odpowiedzialnymi obywatelami naszych małych ojczyzn i całego kraju, żyjąc i działając z myślą również o interesie społecznym, o ogólnym dobru. Dlatego dopóki z braku woli nie stać nas na więcej, ważne jest co najmniej odnotować stan obecny - materii i naszego ducha. Będziemy to robić sami i nieustannie apelować do tych, którym jest droga Ziemia Wileńska.

Nawiązując do reportażu Grety Fedorczenko chcemy jeszcze raz podkreślić wagę nauczania dzieci w języku ojczystym. Nauczanie natomiast polskich dzieci w litewskiej szkole, które w związku ze słabą znajomością na wstępie języka litewskiego, przez pierwsze lata zdobywają wiedzę według specjalnego ulgowego programu dla uczniów z pewnymi zahamowaniami rozwoju, stanowi stratę, której nie da się nadrobić. Pisząc o tym przemawia w nas nie Polak - nacjonalista, a Polak - obywatel, który jest zatroskany tym, że pewna grupa naszych rodaków w ten sposób zostaje nie dokształcona z negatywnymi skutkami dla siebie i kraju zamieszkania, i stratą dla zachowanych elementów tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego w postaci historycznej wielokulturowości Wilna i Ziemi Wileńskiej.

Takąż stratą jest również słabnący wpływ polskiej prasy na Litwie, która, za wyjątkiem finansowanej ponad stan z budżetu samorządów i innych źródeł prywatnego komercyjnego pisma "Daugyste - Przyjaźni", znajduje się w stanie, delikatnie mówiąc, trudnym. W wyniku polska ludność coraz mniej otrzymuje informacji, pozostając nadal na uboczu lub włącza się ze znacznym opóźnieniem w zachodzące procesy przemian, co niesie ze sobą wybitnie negatywne skutki dziś i na przyszłość. Zresztą, jak można wysnuć z wieloletnich obserwacji i gorzkich doświadczeń wielokrotnych nieudanych prób uzyskania finansowego wsparcia ze strony państwa - jest to polityka świadoma. Co ciekawe, że pozostaje ona konsekwentnie niezmienna nawet dziś, kiedy ważnym tematem dnia jest promocja unijnych uwarunkowań wobec zbliżającego się referendum, i kiedy głosy ludności polskiej będą również miały na to swój odpowiedni wpływ. Dla porównania tygodnik "Auđra", wydawany przez mieszkających w Puńsku Litwinów otrzymuje finansowe wsparcie ze strony Rządu Polski niemal w takim wymiarze, jak wszystkie polskie pisma na Wschodzie (Litwa, Białoruś, Ukraina i Rosja) razem wzięte - ale też ze strony Polski. Stąd też wynikają absolutnie różne możliwości wydawnicze. Najniekorzystniejszymi jednak i coraz bardziej rzucającymi się w oczy są narastające zjawiska przejmowania przestrzeni informacyjnej przez rosyjskie środki masowego przekazu, na co zresztą już zwracaliśmy uwagę oraz całkowitego uzależniania się polskiej prasy od pieniędzy, otrzymywanych z rąk Akcji, co jednoznacznie wykazała niedawna kampania wyborcza. W wyniku zdominowania informacji medialnej poprzez znaną grupę urzędników i działaczy, która zamawia, opłaca i cenzuruje publikacje, pilnie strzegąc, w tym metodami niezgodnymi z prawem, aby do polskiego społeczeństwa nie docierała inna informacja, ludność jest niemal całkowicie podatna na manipulacje. W ten sposób udaje się odwrócić uwagę ludności od przestępczego cichego sprzyjania przenosinom dziesiątek tysięcy ha ziemi poprzez, na przykład, okazyjną razową kampanię w obronie nazwy ulicy, w ten sposób można nawet przekonać społeczeństwo, aby liderowali jemu ludzie agresywni, emocjonalnie niestabilni itd., itp.

Dziś, wobec coraz bardziej aktywnego wdzierania się w nasze życie alternatywnych środków informacji w postaci telewizji i internetu, zainteresowanie prasą w pewnym stopniu słabnie, mimo że tylko ona tak naprawdę zostanie wiarygodnym dokumentem historii. Ale jej przyszłość i możliwość pełnienia niezależnej funkcji informacyjnej będzie zależała od tego, czy w polskim społeczeństwie znajdą się ludzie posiadający środki i doceniający znaczenie prasy, tak jak to było przed osiemdziesięciu laty ze słynnym wileńskim "Słowem". Oby.

Ryszard Maciejkianiec

Nasz Czas 6/2003 (595)